Dawno minęły już czasy, kiedy rolę podstawowego wyświetlacza obrazu w konfiguracji przeciętnego amigowego zestawu pełnił kineskopowy telewizor. Rozwiązanie to miało jedną podstawową zaletę, odbiornik tv znajdował się w praktycznie każdym gospodarstwie domowym, więc do komputera nie potrzeba było dokupywać kolejnego urządzenia. Jednak miało też sporo wad, z których największą była jakość wyświetlanego obrazu, często żartobliwie nazywana przez amigowców sprzętowym motion blurem.
Z tego powodu spora grupa użytkowników decydowała się na zakup dedykowanego monitora przedkładając jego zalety nad ekonomiczne rozwiązanie w postaci stojącego w pokoju telewizora. Jedną z takich osób byłem i ja, choć w moim przypadku powód był bardziej prozaiczny. Po prostu zaczynałem od Amigi 500 w naprawdę nierozbudowanej konfiguracji, a więc bez standardowego zewnętrznego modulatora tv (a nawet bez dodatkowego RAMu pod klapką). Zatem początkowo korzystałem z monochromatycznego, zielonego Neptuna, który pozostał mi po czasach Atari. Oczywiście po zakupie modulatora skuszony atrakcją kolorowego obrazu na krótko przesiadłem się na telewizor, jednak szybko zatęskniłem za ostrością, jaką dawał monitor.
Gdy podjąłem decyzję o zmianie komputera na wyposażoną w nowe tryby graficzne Amigę 1200 uznałem, że mój nowy sprzęt to już zbyt profesjonalna maszyna, by męczyć się z nim przed telewizorem. Optymalnym wyborem dla nowiutkiej A1200, byłby nowy monitor Amiga M1538S. Niestety ten kosztował co najmniej równowartość nowej Amigi a takie pieniądze wolałem wydać na pilniejsze potrzeby jak hdd, cdrom czy rozszerzenie RAMu, gdyż bez tych rzeczy już wówczas trudno było mówić o komforcie pracy. Zacząłem więc rozglądać się za tańszą alternatywą, jaką był używany Commodore 1940. Monitor ten, chociaż był stosowany w różnych dziwnych miejscach (bywał np. na wyposażeniu polskiej armii), to jednak nie należał do szczególnie popularnych. Zniechęcony fiaskiem poszukiwań w ostateczności byłem już nawet gotów kupić dużo gorszy, ale i nieporównywalnie popularniejszy Commodore 1084. Jednak sprzedający uznał mnie mylnie za jakiegoś napaleńca i gdy pojawiłem się u niego z pieniędzmi wyskoczył z ceną o połowę wyższą od tej, którą dzień wcześniej uzgodniliśmy telefonicznie.
Ostatecznie skończyło się na tym, że moje amigowanie pozostało bez przygody z jakimkolwiek typowo amigowym monitorem. Ja wkrótce potem kupiłem scandoubler i zacząłem trwającą po dziś dzień pracę na Amidze sprzężonej z typowym wyświetlaczem przeznaczonym dla PC. Po kilku epizodach z kineskopami CRT, zapragnąłem dać swej maszynie nową jakość i gdy tylko monitory LCD zaczęły upowszechniać się na rynku zakupiłem iiYamę ProLite E430. Produkt tej zacnej japońskiej firmy służył mi z powodzeniem przez ponad 10 lat przeżywając pożegnanie z klasykiem, okres Amigi One XE i trzy lata pracy z X1000. Niestety z początkiem września wysłużony E430 wyzionął ducha. Miałem co prawda w zapasie panoramiczną dziewiętnastkę Philipsa. Jednak jego rozdzielczość 1366×768 dawała wyraźnie mniejszą powierzchnię roboczą ekranu od 1280×1024 oferowanej przez iiYamę.
Zdecydowałem, że skoro już muszę zmienić proporcje z 4:3 na panoramę, to niech to przynajmniej będzie wyświetlacz pozwalający na uzyskanie obrazu FullHD. Dodatkowo zależało mi na matrycy IPS. Pracując przez ostatnie lata z wyświetlaczem opartym o technologię TN, dosyć dobrze poznałem wady tego rozwiązania, do których należy nie najlepsze odwzorowanie kolorów, a przede wszystkim kiepskie kąty widzenia. Z kolei największa zaleta TN, czyli krótki czas reakcji sprawdzający się w superszybkich, dynamicznych grach, niezbyt często przydaje się w przypadku pracy z Amigą. Poza tym, jeśli kierować się suchymi danymi technicznymi podawanymi przez producentów, można wyjść z założenia, że monitory na matrycach IPS, wcale już specjalnie nie odbiegają od TN w zakresie czasu reakcji. Tak przynajmniej każą nam wierzyć koncerny elektroniczne, bo jeśli wczytać się w opracowania branżowe, dojdziemy do wniosku, że dane podawane przez producenta to jedno, a zachowanie monitora w praktyce to drugie. Ostatnią rzeczą, na jaką zwracałem uwagę była cena. Jeszcze nie tak dawno za cenę monitora z matrycą IPS można było kupić kilka monitorów TN. W ostatnich latach różnice te mocno się zatarły. Ceny monitora LG 22MP55, na którego ostatecznie padł mój wybór, rozpoczynają się w sklepach internetowych od poziomu poniżej 450zł, a nie jest to najtańszy 22 calowy IPS na rynku.
Po zakupie monitora w sieci, spotkała mnie niemiła przygoda. Mianowicie moja przesyłka zaginęła. By móc wyegzekwować nadanie kolejnej paczki, musiałem oczywiście najpierw złożyć reklamację u doręczyciela, poczekać aż wszelkie terminy i formalności zostaną dopełnione, a ten uzna wreszcie, że paczki faktycznie nie można odnaleźć. O ile patrząc z mojej prywatnej perspektywy było to doświadczenie nieszczególnie przyjemne, to biorąc pod uwagę sprawę recenzji, paradoksalnie można zaliczyć to całe zamieszanie na plus. Chcąc nie chcąc zostałem bowiem zmuszony, by przez ponad miesiąc używać wcześniej wspomnianego Philipsa, dzięki czemu zyskałem możliwość odniesienia mojego nowego LG do innego w miarę nowoczesnego monitora.
Gdy wreszcie po 32 dniach mogłem rozpakować swoją paczkę, w środku obok samego ekranu i podstawy, znalazłem jeszcze książeczkę, płytę CD z instrukcjami oraz kabel VGA. W zestawie zabrakło natomiast kabla HDMI, choć w takie gniazdo również wyposażone jest opisywane urządzenie. Kontynuując temat gniazd dodam, że monitor jest wyposażony w małe gniazdko zasilania, do którego podłączamy kabel zakończony z przeciwnej strony dużą wtyczką 220v, pełniącą jednocześnie funkcje zasilacza. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że LG, chociaż wyposażony w ekran o większej przekątnej od 18.5 calowego Philipsa jest od niego wyraźnie lżejszy. Philips ma po prosu zasilacz wbudowany wewnątrz obudowy, a doprowadzamy do niego standardowy trójżyłowy kabel zasilający (taki sam jakim doprowadzamy zasilanie do komputera). Nie muszę chyba mówić, że gdyby z takim (w sumie niezniszczalnym) kablem coś się stało, bez trudu za kilka złotych kupimy go w sklepie za rogiem. Jeśli coś stanie się z doprowadzeniem zasilania do LG, trzeba będzie poszukać dedykowanego rozwiązania, bądź bawić się w jakieś przeróbki z innego zasilacza. Ostatnim gniazdem na tylnym panelu jest wyjście słuchawkowe, możemy do niego podłączyć np. głośniki, w które standardowo opisywany model nie jest wyposażony. Kończąc temat, muszę wspomnieć o braku DVI. W zasadzie można powiedzieć, że po co komu DVI, skoro jest inne gniazdo cyfrowe, w dodatku nowocześniejsze, a każdy współczesny Radeon jest wyposażony w HDMI. To prawda, jednocześnie prawdą jest też to, że część fachowców uważa, że obraz przesyłany po DVI, jest mimo wszystko nieco lepszej jakości niż w przypadku HDMI.
Swoją A1 X1000 połączyłem z monitorem oczywiście po HDMI. Używanie złącza D-SUB w przypadku Amigi ma co prawda swoje zalety, pozwala bowiem na uzyskanie mniejszych rozdzielczości ekranu niż 640×480, co w sytuacji uruchamiania starych amigowych programów czy np. emulatorów leciwych maszyn jest wartością nie do przecenienia. Miesiąc używania Philipsa spiętego z Amigą po DVI, skutecznie wyleczył mnie jednak z używania gniazda analogowego, szkoda oczu, a bez loresowych rozdziałek da się jakoś żyć.
W stosunku do starej iiYamy czy nawet dużo nowszego Philipsa, LG 22MPHQ może pochwalić się kilkoma interesującymi rozwiązaniami. Super Energy Saving to technologia, która wedle deklaracji producenta pozwala zmniejszyć zużycie energii o około 30% względem konwencjonalnego monitora LED. Oczywiście nic nie jest za darmo i obraz w trybie oszczędzania energii wyraźnie traci na jasności. Rzecz jasna, jeśli chcemy uzyskać bardziej intensywne podświetlenie zawsze tryb oszczędny możemy wyłączyć.
Z punktu widzenia amigowca, bardzo przydatną opcją jest Super+Resolution. Zacząłem ten tekst od wspominek na temat „partyzanckich” czasów i nieodłącznego motion blura w odbiornikach TV. Niestety sprzętowe rozmycie obrazu, to nie tylko dawno zapomniana historia, ale i dzisiejsza codzienność amigowca pracującego przed ekranem LCD. Nie ma bowiem chyba nikogo wśród nas, kto częściej bądź rzadziej nie byłby zmuszany do schodzenia z obrazem poniżej rozdzielczości natywnej monitora. Jak wiadomo im mniejsza rozdziałka, tym obraz bardziej rozmyty. Super+Resolution regulowany w trójstopniowej skali pozwala w dużym stopniu niwelować ten efekt. Z moich testów wynika, że nie jest to po prostu kolejny marketingowy bajer mający dobrze prezentować się w ulotkach promocyjnych, a bardzo przydatna funkcja, która w sposób zauważalny poprawia ostrość obrazu.
Kolejne dwie technologie, którymi chwali się producent to FLICKER-SAFE, czyli sterowanie podświetleniem w sposób, który eliminuje męczący oczy efekt migotania obrazu oraz READER MODE. W tym przypadku zostaje zredukowana emisja światła niebieskiego, dzięki czemu obraz staje się cieplejszy, co zapewnia optymalne warunki do czytania i zmniejsza zmęczenie oczu.
Sam układ menu monitora oceniam pozytywnie. Co prawda osobiście jestem zdania, że w przypadku cyfrowych monitorów, coś takiego jak absolutnie przyjazne menu użytkownika nie istnieje (a przynajmniej ja przez lata styczności z różnymi monitorami takiego menu nie spotkałem), to jednak opisywany LG nie ma się na tym polu czego wstydzić. Do większości kluczowych funkcji dostaniemy się za pomocą wciśnięcia jednego przycisku. Klawisze są opisane zarówno na obudowie monitora (fakt, że trochę zbyt ciemną czcionką), jak i na menu ekranowym. Ogólnie do obsługi monitora nie trzeba się nawet zbytnio przyzwyczajać. W tym momencie jeszcze raz odwołam się do Philipsa, tam by wykonać np. operację przełączenia źródła sygnału, należało wykonać konkretną czynność polegającą na wciśnięciu sekwencji nieopisanych klawiszy. Tej zaś najlepiej było nauczyć się na pamięć. W efekcie w pierwszych dniach pracy z owym monitorem większość prób przełączania obrazu między DVI a VGA, przy pierwszym podejściu kończyła się w moim przypadku niepowodzeniem. W recenzowanym monitorze wystarczy po prostu wcisnąć jeden przycisk z napisem input. Kończąc temat dodam, że wśród 17 obsługiwanych wersji językowych menu, nie zabrakło języka polskiego.
Praktyczna praca z 22MP55 to sama przyjemność. Wyraźny obraz, dobre odwzorowanie kolorów, nienaganna geometria, a przede wszystkim idealne kąty widzenia. Skończyły się czasy, kiedy to oglądając film za pomocą DvPlayera musiałem karnie siedzieć z głową na wysokości monitora. Teraz mogę wygodnie położyć się na kanapie, obraz oglądany z dowolnego miejsca w pokoju wygląda zawsze tak samo. Zalety rozdzielczości FullHD mówią same za siebie. Całkiem niedawno w czasach iiYamy musiałem się poważnie ograniczać przestając np. dodawać kolejne ikony do głównego paska Amidocka, te po prostu przestały mieścić się na ekranie. Philips niewiele poprawił sytuację oferując zaledwie kilkadziesiąt pikseli więcej w poziomie, za to często wywoływał moją irytację z powodu brakujących kilkuset pikseli w pionie. Obecna wielkość daje mi duży zapas na rozbudowę systemowego docka. Tak duża rozdzielczość w poziomie starcza też z zapasem do przeglądania większości współczesnych stron internetowych. Okno podstawowego programu, jakim jest dzisiaj przeglądarka internetowa, wcale nie musi zajmować całego ekranu, spokojnie można rozmieścić je tak, by mieć swobodny dostęp do ikon dysków, czy innych narzędzi umieszczonych przy obu bocznych krawędziach blatu Workbencha. Praca z oprogramowaniem o niezbyt przemyślanym GUI, takim jak np. Hollywood Designer też daje dużo większe możliwości. Wcześniej trudno było mówić o komfortowym tworzeniu prezentacji powyżej 800×600 pikseli. Teraz nie ma problemu, by swobodnie tworzyć produkcje w rozdzielczości HD Ready, a nawet wyższych. Z suwaków przewijania zawartości głównego okna programu zmuszony jestem korzystać dopiero powyżej granicy 1500×920 pikseli.
Czy monitor ma jakieś wady? Poza wspomnianym wcześniej brakiem gniazda DVI w zasadzie ciężko jest mi się do czegoś przyczepić. Niewątpliwie jednak zauważalna jest mniejsza jasność (nawet po wyłączeniu trybu energy saving) w porównaniu do monitorów na matrycach TN, zwłaszcza Philipsa, ale wydaje mi się, że również starej iiYamy. Do takich rzeczy ludzki wzrok jednak dosyć szybko się przyzwyczaja i po czasie nawet ich nie zauważa. Przy czym mam nadzieję, że dodatkowo zostanie to zrekompensowane niższymi rachunkami za prąd. Być może jakiś zawodowy grafik, czy bardzo wymagający użytkownik znalazłby coś jeszcze, ja jednak innych mankamentów nie zauważyłem, reszta to po prostu same plusy. Podsumowując dobry monitor za niewygórowaną cenę.
DANE TECHNICZNE
Producent | LG |
Kod producenta | 22MP55HQ-P |
EAN | 8806084532343 |
Informacje podstawowe | |
Kolor |
|
Ekran | |
Przekątna ekranu [cal] |
|
Proporcje wymiarów matrycy |
|
Rozdzielczość |
|
Specyfikacja | |
Typ matrycy |
|
Czas reakcji [ms] |
|
Odchylenie poziome [kHz] |
|
Odchylenie pionowe [Hz] |
|
Rozmiar plamki [mm] |
|
Jasność [cd/m2] |
|
Kontrast |
|
Kąt widzenia [stopnie] |
|
Zastosowane technologie |
|
Złącza | |
Podstawowe złącza |
|
Dodatkowe złącza |
|
USB |
|
Technologie złączy |
|
Nagłośnienie | |
Wbudowane głośniki |
|
Moc głośnika RMS [W] |
|
Fizyczne | |
Wysokość [cm] |
|
Szerokość [cm] |
|
Waga [kg] |
|
Konstrukcja |
|
Załączone wyposażenie |
|
Normy i standardy | |
Pobór mocy [W] |
|
Certyfikaty bezpieczeństwa |
|
Certyfikaty ergonomii |
|
Normy promieniowania |
|
Zarządzanie energią |
|
Dodaj komentarz