Po dosyć długim, niemal ośmioletnim okresie przerwy, jaki miał miejsce między wydaniem czwartej a piątej wersji Hollywood Designera, wygląda na to, że Airsoft Softwair powrócił do regularnych aktualizacji tej nakładki. Teraz odbywają się w cyklu dwuletnim i są przeplatane nowymi odsłonami bazowego programu Hollywood. Przed dwoma laty otrzymaliśmy więc Designera 6.0, a teraz możemy się już cieszyć siódmą odsłoną tego znakomitego narzędzia. W przypadku „szóstki” nie zdecydowałem się na recenzję na blogu, planowałem cykl wideo recenzji na moim kanale YT. Niestety dziś mogę tylko przeprosić, że realizacja pomysłu zakończyła się na odcinku pierwszym. Wykorzystam jednak fakt opisu „siódemki” by przybliżyć Wam także najważniejsze zmiany z poprzedniej edycji.
GUI programu
Używam Hollywood Deignera od wersji 2.0 wydanej w 2007 roku i mogę powiedzieć, że aż do wersji 5.0 z roku 2020 Designer wizualnie wyglądał dokładnie tak samo. Duże okno robocze z 17 ikonami nawigacyjnymi na górze oraz 19 symbolami narzędzi po lewej, dodatkowo dwa okna w postaci menadżerów stron i obiektów. Dopiero w poprzedniej edycji układ ten został wzbogacony, a w siódemce rozrósł się jeszcze bardziej. Teraz program domyślnie wyświetla aż 6 okien, poza trzema znanymi wcześniej są to odpowiednio: miniatury, filtry i absolutna nowość menadżer grup. Dodatkowo główne okno robocze liczy teraz 21 ikon nawigacyjnych, a toolbar po lewej wzbogacił się o trzy nowe pozycje. Tu niestety trzeba zauważyć, że w przypadku ekranu roboczego, wyświetlającego slajd w rozdzielczości 1280×720 (co uważam w obecnych czasach za absolutne minimum), ekran monitora Full HD, to zdecydowanie za mało by wszystkie te okna rozmieścić tak by na siebie nie zachodziły. Ostatecznie musiałem zrezygnować ze stałego wyświetlania okna filtrów, wywołując je tylko w razie potrzeby. Szkoda, że wśród ikon otaczających okno robocze zabrakło tej, która wywoływałaby menadżera filtrów. Każdorazowo trzeba więc otwierać to okno z menu (które dla tej opcji nie posiada przypisanego skrótu klawiszowego), co jest mało wygodne.
Wśród nowych ikon dodanych do toolbarów znalazły się za to te, które wywołują uruchamianie prezentacji w różnych trybach grafiki i skalowania (dodane jeszcze w wersji 6), oraz te, które dotyczą fontów i grup (to już nowość z aktualnej odsłony).
Gra, którą stworzyłem w Hollywood Designer
Praca
Nie będę opisywał szczegółowo wszystkich zmian, jakie zaszły w dwóch ostatnich odsłonach Deignera (opis części z nich znajdziecie we wspomnianej wideo recenzji wersji 6.0), skupię się na najważniejszych. Przede wszystkim Andreas Falkenhahn popracował nad kwestią, która była jak dotąd chyba największym mankamentem Hollywood Designera. Mam tu na myśli konieczność żmudnego powtarzania tych samych sekwencji czynności dla każdego obiektu z osobna. Gdy tych obiektów jest dużo np. kilkadziesiąt jak w grze typu memory, którą kiedyś stworzyłem, potrafiło to zająć naprawdę długie roboczogodziny. Co gorsza, mozolne powtarzanie sekwencji kilku akcji dla kolejnego i kolejnego obiektu, często wywoływało efekt znużenia i dekoncentracji, gdzie nietrudno było coś tam po drodze pominąć i potem trzeba było szukać błędów. W wersji siódmej program nareszcie dorobił się możliwości grupowania obiektów. Mamy więc możliwość wykonywania akcji na całych grupach, jak bardzo upraszcza to sprawę niech świadczy przykład krótkiej animacji, jaką przygotowałem w nowym Designerze na potrzeby „wypełniacza obrazu” do wywiadu z szefem T.S.S. Markiem Hylą, jak widzicie na obrazku poniżej do uzyskania całego efektu w oknie akcji musiałem wstawić tylko 4 czynności, by uzyskać ten sam efekt w starszych odsłonach programu ta lista wydłużyłaby się do około 35 pozycji.
Dodatkowo efekty na grupowane obiekty można nakładać w dwójnasób, dla każdego obiektu z grupy z osobna lub w sposób jakby wszystkie obiekty stanowiły jeden. Ciężko to dokładnie wytłumaczyć w teorii, zatem poniżej prezentuję oba sposoby na przykładzie nałożenia efektu wejścia raeval diagonally.
Dodam, że wraz z grupowaniem obiektów w oknie menadżera pojawiła się długo wyczekiwana opcja multiselect, zatem nie jesteśmy zmuszeni dokładać do grupy każdego obiektu z osobna, tylko tak jak ma to miejsce w przypadku innych programów wygodnie zgrupować większą liczbę obiektów jednym pociągnięciem myszki.
Drugą fundamentalną zmianą są operacje na tekście. Należy pamiętać o tym, że choć w Hollywood tworzone gry czy programy użytkowe, to jednak głównym zastosowaniem, dla którego został stworzony są prezentacje. Tu zaś kluczową rolę odgrywa tekst. Część istotnych zmian w tym zakresie zaszła już w wersji szóstej, gdzie pojawiła się możliwość tworzenia list tekstowych, w związku z czym edytor tekstowy Designera został wzbogacony o nową zakładkę, która w dość kompleksowy sposób pomaga nam owe listy dopracować. W siódemce dodatkowo operacje na tekście wzbogaciły się o takie możliwości jak użycie dowolnych znaków z różnych języków czy wykorzystanie kolorowych czcionek oraz emotikonek. Tekst może być także pisany w różnych kierunkach z niestandardowymi odstępami. Wszystko to dzięki wykorzystaniu potężnej wtyczki Pangomonium, która cechuję się ponad 500 różnymi funkcjami wpływającymi na tekst. Dodatkowo w programie zaszło też trochę zmian związanych z silnikiem renderowania czcionek i choć nie jest to zamieszczone w dokumentacji programu, wydaje mi się, że pozytywnie wpłynęły na kompatybilność prezentacji przygotowanej na różne platformy systemowe. Przed laty bywało z tym różnie i zdarzało się, że chcąc przenieść prezentację przygotowaną dla AmigaOS na wersję dla Windows, by oszczędzić sobie kłopotów byłem zmuszony konwertować czcionki na obrazki bitmapowe, czego przykładem była gra In Nihilum Reverteris.
Grupy i tekst to najbardziej spektakularne nowości ostatniej odsłony Designera, jednak w programie zaszło też sporo innych zmian ułatwiających życie. Przede wszystkim wraz z wersją szóstą w opcjach globalnych pojawiła się postulowana m.in. przeze mnie opcja definiowania domyślnej rozdzielczości slajdu. Wcześniej mieliśmy na stałe przypisaną archaiczną wartość 640×480 pikseli, którą każdorazowo przy wstawianiu nowej strony trzeba było ręcznie zwiększać. W siódemce zmiany na tym polu poszły dalej i teraz możemy też na stałe zdefiniować domyślny kolor wypełnienia strony, co więcej wśród nowych ikon na toolbarze pojawiła się także taka, która odpowiada za szybkie wstawienie nowej strony do projektu z pominięciem okien dialogowych. Kończąc ten wątek dodam, że opcja multiselect jest dostępna nie tylko dla obiektów i możemy teraz zaznaczyć również wiele stron.
Zmiany zaszły też na innych frontach, jednym z przykładów są filtry, gdzie w oknie dialogowym pojawiły się nowe pozycje reset filters, reset transformation i reset layout, pozwalające na szybkie przywrócenie domyślnego stanu obiektów, przy przetwarzaniu których przekombinowaliśmy. To są ewidentne zmiany na plus, mam natomiast mieszane uczucia związane ze zmianą jaka zaszła w akcji animate obiect. Autor chwali się nową ulepszoną metodą skalowania, jednak z moich testów wynika, że nie zawsze działa ona tak jak powinna i bywały sytuacje, kiedy np. obiekt, którego chciałem tylko przesunąć bez zmiany jego rozmiarów, zaczął się jednak skalować. Całe szczęście, że w oknie dialogowym autor zostawił też opcję legacy scaling, której zaptaszkowanie aktywuje starą metodę skalowania. Nic natomiast nie mieniło się w przypadku animacji ruchu, tu nadal nie ma możliwości wskazania zdefiniowanego w pikselach miejsca docelowego przesunięcia obiektu, zamiast tego podajemy o ile pikseli w pionie i w poziomie ma się taki obiekt przesunąć, co generalnie skutkuje tym, że zazwyczaj czeka nas kilka prób i błędów, by wreszcie obiekt przesunął się dokładnie tam gdzie planowaliśmy. Przedstawiana zmiana nie jest jedyną i zasadniczo okno dialogowe wyboru akcji wzbogaciło się o około 10 nowych pozycji dotyczących wyboru akcji przeznaczonych dla grup, są to jednak bliźniacze odpowiedniki akcji dla pojedynczych obiektów, więc nie ma co się nad nimi dalej rozpisywać.
Recenzując Hollywood zawsze zwracam uwagę na to, czy do programu zostały dołączone jakieś nowe przykłady, gdyż ich analiza zazwyczaj potrafi wzbogacić swój warsztat. Niestety w przypadku Hollywood Designera dołączanie nowych przykładów do każdego wydania nie zawsze było normą, tym razem też nie jest na tym polu szczególnie bogato, niemniej dostępny jest jeden nowy rodzynek Unicode, gdzie możemy zaobserwować możliwości nowego silnika czcionek wyświetlającego tekst w języku chińskim czy arabskim.
Nowością, która bardzo mocno podkreśla Andreas Falkenhahn jest duża optymalizacja programu w zakresie zapotrzebowania na pamięć oraz nielimitowane undo. Przyznam jednak szczerze, że przez 17 lat użytkowania Designera na Amidze NG nigdy nie doświadczyłem sytuacji związanych z brakiem pamięci oraz kompletnie nie miałem pojęcia, iż Designer nie dysponował wcześniej nielimitowaną możliwością cofania. Myślę wiec, że te zmiany zostaną zauważone głównie przez użytkowników korzystających z tej aplikacji pod systemem AmigaOS 3.
Rzecz jasna poza opisanymi powyżej przykładami recenzowane narzędzie wnosi dużo, dużo więcej. Sam autor w dokumentacji wymienia ponad setkę różnych nowości, usprawnień i poprawek. Do tego należy dodać, że nakładka Designer 7 jest w pełni przystosowana do działania z najnowszą odsłoną Hollywood 10, który sam w sobie wnosi również mnóstwo zmian. Oczywiście jak zawsze podkreślam, że choć Designer potrafi naprawdę wiele i z wersji na wersję potrafi coraz więcej, to jednak przy jego użyciu nie da się uzyskać w 100% tego, co można uzyskać programując w samym Hollywood.
Podsumowanie
Świetna aplikacja, która pozwala rozwijać się twórczo zwykłym użytkownikom, którzy nie muszą być zaznajomieni z tajnikami kodowania i językami programowania. Siódma odsłona w stosunku do poprzedników cechuje się bardziej przyjaznym podejściem celującym w podniesienie komfortu obsługi i skrócenie czasu pracy, czego najlepszymi przykładami są grupowanie obiektów czy funkcja multiselect. Oczywiście jak w przypadku każdej innej aplikacji można też znaleźć rzeczy, do których można się przyczepić. Zapewne większość Amigowców wskaże tutaj na cenę. Za aktualizację musiałem zapłacić 49 euro, jednak koszt dla nowego użytkownika to już 69 euro a do tego trzeba pamiętać, iż Designer do działania wymaga programu Hollywood 10 (koszt 49 za upgrade lub 99 euro za nowy zakup). Z drugiej strony warto podkreślić, że Designer wciąż pozostaje amigowym exclusivem, w dodatku w mojej ocenie najbardziej wartościowym, jaki trafił na Amigę w XXI wieku. Dlatego też uważam, iż za ciężką pracę autorowi należy się godziwa zapłata. Biorąc pod uwagę niewielką skalę amigowego rynku cena wydaje się adekwatna, dlatego też z całego serca zachęcam do wsparcia działalności jednoosobowej firmy Airsoft Softwair i zakupu jej znakomitych produktów.
Dodaj komentarz