Hollywood Designer 4.0

W kwietniu przybliżyłem Wam program Hollywood wraz z nakładką Designer 3.0. Nie przypuszczałem wówczas że mój artykuł zdezaktualizuje się już po upływie kilku tygodni, gdyż niestrudzony Andreas Falkenhahn ucieszył wszystkich fanów programu, kolejną odsłoną Designera.

Hollywood Designer 4.0 to zarówno poważne innowacje, które można by określić krokami milowymi jak i sporo mniejszych ułatwień, o co prosiło się już od dawna. W sumie względem wersji 3.0 dokonano około 70 zmian, rzecz jasna część z nich to jedynie poprawki błędów, o których nie ma sensu się rozpisywać, jednakże jest też sporo rzeczy o których wspomnieć trzeba.

System filtrów
Najbardziej rzucającą się w oczy nowością są filtry, które możemy od teraz nakładać na obiekty. Zestaw jaki został zamieszczony w Designerze to efekty dobrze znane ludziom, którym nieobcy jest Art Effect czy inne podobne programy graficzne. Nie będę się rozpisywał szczegółowo nad każdym z nich, gdyż dużo lepszym i bardziej trafiającym do czytelnika rozwiązaniem będzie zaprezentowanie ich w formie wizualnej, co czynię na filmie poniżej. Dodam tylko że materiał wideo prezentuje obiekty już na etapie wstawiania poddane filtrom, można jednak wstawić surowy obiekt i sprawić by w trakcie trwania prezentacji został poddany działaniom filtrów. Niestety często takie praktyki stanowią olbrzymie obciążenie dla mocy przerobowych komputera. Nawiasem mówiąc minimalne wymagania podawane w dokumentacji (AmigaOS 3.0, CPU 68020, karta graficzna i 16MB RAM) są żartem, nawet rekomendowane wymagania (AmigaOS 3.9, CPU 68040, karta graficzna i 32MB RAM), to o wiele za mało do większości sensownych zastosowań. Rozumiem że program jest komercyjny i Airsoft Software musi dbać o to by nie odstraszać potencjalnych klientów zbyt wysokimi wymaganiami. Zdaję sobie sprawę że naprawdę proste prezentacje można zrobić nawet na 68k, ale powiedzmy sobie szczerze do rzeczy takich jak choćby bezstresowa możliwość korzystania z filtrów, procesor PPC to absolutne minimum. Ogólnie w przypadku Hollywooda im więcej tym lepiej, gdyż nie ma takiej Amigi (a zaryzykuję stwierdzenie że nie ma też takiego peceta), której przy zastosowaniu odpowiednich „fajerwerków” nie można by było Hollywoodem zarżnąć.

Nowe formaty
Drugą rzeczą, którą od razu zauważy każdy użytkownik uaktualniający Designera do wersji czwartej, jest kolejny typ obiektów – video. Pisałem już co prawda w poprzedniej recenzji że przy zastosowaniu krótkiej wstawki kodu można było osadzać materiały wideo już wcześniej, teraz jednak zostało to rozwiązane w sposób dalece bardziej przyjazny użytkownikowi. Możliwość ta jest pokłosiem wprowadzenia do Hollywooda wtyczki AVCodec,

Opcje dla plików wideo

która pozwala na odtwarzanie większości popularnych dzisiaj formatów filmów. We wcześniejszych tekstach pisałem że istniał też typ obiektów – animacja. Ten typ nadal istnieje, mamy więc obiekty video i obiekty typu animacja. Z obiektami video poza wstawieniem ich do prezentacji, póki co w zasadzie dużo więcej nie możemy zrobić. Znacznie większe możliwości edycyjne oferuje animacja. Wadą tego typu obiektów było jednak dotąd ograniczenie do dwóch obsługiwanych formatów: archaicznego i od kilkunastu lat w zasadzie nie stosowanego amigowskiego Anim, oraz wciąż jeszcze popularnego ale mającego również swoje ograniczenia formatu AnimGif. Od teraz do grupy animacji doszedł jeszcze jeden format, niekompresowane bądź kompresowane w mjpeg Avi. Warto dodać że przy wykorzystaniu tej ostatniej metody Hollywood standardowo nagrywa prezentacje do postaci wideo. Zatem otwiera się możliwość łatwego zamieszczenia starszych zgranych prezentacji w naszych nowych produkcjach. Druga rzecz, jeśli w prezentacji zamieścimy obiekt video, to na koniec całości naszej pracy nie zapiszemy do postaci filmu, natomiast jeśli osadzimy obiekt typu animacja to jak najbardziej jest to możliwe. Upraszczając duże ułatwienie do zagnieżdżania filmów w produkcji, która ostatecznie również może stać się jednym wielkim filmem. Oczywiście Hollywood nie jest programem przeznaczonym do montażu filmów i nie można go porównywać z takim np. Pinnacle ale dzięki wzbogaceniu obiektów animacji o bardziej sensowne formaty można już troszkę na tym polu zdziałać.
Ważną rzeczą jest też bez wątpienia wsparcie dla formatu SVG. Chociaż formalnie jestem informatykiem o specjalizacji grafika komputerowego, wrodzonych uzdolnień czy inklinacji nigdy w tym kierunku nie miałem. Poza tym najzwyczajniej nie mam czasu aby tworzyć obiekty graficzne od zera. Przygotowując prezentację korzystam więc zazwyczaj z gotowców zamieszczonych na takich stronach jak openclipart.org. Bazowym formatem dla clipartów jest właśnie svg, wcześniej byłem zmuszony ściągać bitmapy w formacie png, co samo w sobie nie jest może tragedią, ale każdy kto zna różnice między grafiką bitmapową a wektorową wie jak wiele je dzieli, chociażby w temacie skalowania. Oczywiście Designer nie jest edytorem grafiki wektorowej, więc zbyt wielu cech obrazka w nim nie zmienimy, jednak wspomagając się innymi narzędziami np. przeglądarką TimberWolf możemy bezproblemowo skorzystać w tym celu ze sprzężonej z Open Clipart webaplikacji ImageBot, tudzież użyć tradycyjnego edytora Sodpipodi.

Druga zakładka z opcjami dla animacji

Przydatne drobiazgi
Chociaż Hollywood Designer jest potężnym narzędziem o wspaniałych możliwościach, nie wolny był od niedostatków podstawowych funkcjonalności których brak trudno było sobie wytłumaczyć. Największym kuriozum był dotychczas brak możliwości którą dają prawie wszystkie możliwe programy z dowolnej dziedziny, mianowicie opcji „zapisz jako”. To śmieszne ale w programie za kilkaset złotych, aby nie nadpisywać naszej wcześniejszej pracy musieliśmy wpierw ręcznie przekopiować ją do innego katalogu. Opcja „save as” pojawiła się dopiero w trzeciej wersji programu, przy okazji wersji czwartej dodatkowo ją usprawniono, można np. zapisać do innej lokalizacji nie tylko całą prezentację ale i określony zakres slajdów.
Od samego początku Designer oferował spore możliwości w zakresie wypełniania stron i obiektów kolorem. Mieliśmy więc dostęp do pełnego koła barw RGB, jak i listę kilkuset predefiniowanych wariantów kolorystycznych. Czasami jednak wygodniej jest mieć na podorędziu bardziej okrojony zestaw z najczęściej używanymi barwami, tak jak ma to miejsce np. w znanym pakiecie biurowym znanego producenta systemów operacyjnych. Potrzebę tę dostrzegł Andreas Falkenhahn i od tej wersji użytkownik ma już do dyspozycji poręczną paletę 64 barw, którą dowolnie może definiować, oczywiście bardziej zaawansowane opcje także zostały.

Podręczna paleta kolorów

Pozostając w temacie warto jeszcze wspomnieć o gradientach, tutaj akurat Hollywood oferował małe możliwości. Dostępne było jedno proste przejście i jedyne co użytkownik mógł zrobić, to inwersja kolorów i ustalenie kąta gradientu. W tym momencie jest znacznie lepiej, po pierwsze znika ograniczenie tworzenia gradientu na podstawie tylko dwóch kolorów, po drugie oprócz przejścia prostego mamy do dyspozycji inne możliwości, po trzecie opcje edycyjne to już nie tylko ustalenie kąta, rozbudowano je o regulacje kilku innych czynników. Razem jak na zwykły program do prezentacji możliwości oferowane w tym względzie są więcej niż dobre, aczkolwiek trzeba by jeszcze parę szczegółów dopracować, gdyż zaobserwowałem że nie wszystko działa jak powinno.

Preferencje gradientu

Nową opcją jaka pojawiła się w Designerze 4 jest także blanker. Nie jest to jednak narzędzie które pozwalałoby w łatwy sposób zapisywać prezentację do formy modułu dla systemowego ScreenBlankerEngine (co samo w sobie byłoby niegłupim pomysłem). Jest to jedynie narzędzie które działa w obrębie samej prezentacji, przyda się więc tylko w produkcjach „klikanych” gdzie odbiorca ma okazje zrobić sobie pauzę. Pamiętacie może stareńką grę Jimmy White’s Snooker? Jeśli na dłużej przerwaliśmy rozgrywkę na stół bilardowy zlatywały się muchy, bądź też kula szczerzyła do nas zęby i wytykała język. Między innymi na tego typu numery pozwala opisywana funkcjonalność.
Password, czyli zabezpieczanie prezentacji na hasło to następna nowość. Osobiście dużego zastosowania dla tej opcji nie widzę, chociaż akurat dodano ją na wniosek użytkowników. Nie należy jednak zapominać że Hollywood to nie tylko zastosowania domowe, ale jak głosi AirSoft Software oraz pokazują przykłady na sieci (Ferulle Media), także zastosowania komercyjne. patrząc z tej perspektywy, ochrona danych to absolutna podstawa.
Wsparcie dla wielu języków – dotychczas tworzenie wielojęzycznych prezentacji nie było bynajmniej niemożliwe, o czy może świadczyć chociażby gra edukacyjna, autorstwa mojej skromnej osoby – „Glyndoo”, która oferowała wybór między językiem polskim a angielskim, a na jednym z poziomów również francuskim. Były to jednak indywidualne rozwiązania opracowane przez danego autora, Designer 4 umożliwia podejście do tematu w sposób dużo bardziej kompleksowy.
Akcje akcje akcje – funkcjonalność która weszła w skład Designera 3.0 i która natychmiast stała się jego bardzo mocną siłą. W wersji czwartej dodano trochę nowych akcji, głównie, choć nie tylko związanych z obsługą multimedów (już nie tylko możemy zadecydować czy dany utwór muzyczny bądź animacja ma w stosownym momencie być odtwarzana, bądź zastopowana, ale możemy też np. zrobić jedynie pauzę, bądź zdecydować o odtworzeniu tylko określonego fragmentu zaczynającego się np. w 30 seundzie o kończącego na 45s stosownego materiału).

Akcje

Podsumowanie
Hollywood Designer 4.0 to kolejna odsłona znakomitej rodziny oprogramowania ze stajni Airsoft Sowtwair. Andreas Falkenhahn udowadnia że nawet w drugiej dekadzie XXI wieku, skromnymi siłami można zrobić produkt którego nie tylko nie musimy się wstydzić, ale wręcz możemy się nim chwalić. Pewnym niepokojem może napawać fakt zamknięcia sklepu firmowego wraz z końcem lipca. Autor uspokaja jednak że dalszy rozwój programu nie jest zagrożony. Wydaje się że nie ma powodów aby temu nie wierzyć, poprzednie pozornie brzmiące złowróżbnie wieści jak choćby pojawienie się aplikacji na platformę Windows (w czym wielu upatrywało porzucenie Amigi), nie wpłynęły negatywnie na rozwój programu w wersji dla „przyjaciółki”. Co więcej dzięki opisywanej nakładce Designer (którego nie ma w wersji dla Windows), to właśnie na Amidze z Hollywood korzysta się najwygodniej. Wierzę że player Hollywood na platformę Android jest tylko kolejnym krokiem zwiększającym atrakcyjność aktualnie flagowego produktu Amigi a nie (jak głoszą domysły) powodem zamknięcia sklepu. Jak zwykle to w amiświecie bywa wszelkie wątpliwości zweryfikuje czas, póki co Hollywood 5.0 i Designer 4.0 stanowią mocny tandem, któremu status produktu przeterminowanego jeszcze długo nie grozi.

O Mufa