W sylwestra 2009 ruszyła akcja „tajemniczy projekt X„, który okazał się być płytą główną komputera AmigaOne X1000. Wkrótce potem ogłoszono, że obudową dla tego komputera będzie odpowiednio zmodyfikowana konstrukcja firmy Fractal Design Define R2. Jak to zwykle w amigowych realiach była od zapowiedzi do ostatecznej realizacji projektu minęło zdecydowanie więcej czasu niż pierwotnie zakładano, w efekcie czego X1000 wyszła już w momencie, kiedy na rynku obowiązywała trzecia rewizja obudowy Define. W tym akurat wypadku opóźnienie wyszło Amidze na zdrowie bowiem „dwójka” nie posiadała przycisku reset, który co by nie mówić o stale poprawiającej się stabilności AmigaOS, jest w przypadku „przyjaciółki” znacznie częściej wykorzystywany niźli przy pracy z pecetem.
Jako osoba uczestnicząca w programie betatestów nowej płyty głównej, nie miałem obowiązku kupowania całego zestawu komputerowego wraz z obudową, z którego to przywileju skorzystałem. Mam bowiem w zwyczaju zakup kosztownych amigowych konfiguracji rozkładać niejako na raty, czyli najpierw krok po kroku zbierać podzespoły typu HDD, napęd optyczny, obudowa, grafika itp. a dopiero na końcu „szarpnąć się na główne danie”. Zakupiłem więc zwykłą Define R3, zaprzęgłem do pracy moją Amigę One G4 XE oraz TvPainta i Gimpa i wzorując się na renderowanej wizualizacji obudowy, jaką w ramach promocji nowego komputera opublikował A-EON wykonałem swój projekt Boinga na frontowe drzwi panelu R3. Potem wystarczyło już tylko udać się do pobliskiego studia graficznego i wydrukować całość na folii samoprzylepnej, by mieć niemal idealną obudowę dla A1 X1000 za cenę o połowę niższą od oryginału.
Chociaż pokazując publicznie mój komputer zawsze słyszałem pochwały za bardzo dobrze zrobione drzwi obudowy, a nawet zdjęcie jednego z takich pokazów posłużyło jako fotka obrazująca X1000 na Wikipedii czułem lekki niedosyt. Co by nie mówić AmigaOne to nie jest pierwszy lepszy komp, tutaj obok walorów użytkowych rolę grają także wartości prezentacyjne (choćby ze względu na publiczne pokazy, czy zdjęcia do artykułów itp.), a w momencie zakończenia żywota na rynku pierwotnym (co zbliża się nieuchronnie), w pewnym sensie także kolekcjonerskie. W takim wypadku liczy się sprzęt w 100% oryginalny, co dobrze rozumieją np. ci, którzy zdecydowali się swego czasu „owieżowić” swoją A1200, wyrzucając oryginalną obudowę na śmietnik. Dzisiaj po latach z pewnością tego żałują.
Moja X1000 różniła się od A1 sprzedawanej na rynku detalicznym nie tylko naklejaną folią zamiast grawerowanego plastiku, ale także innymi szczegółami charakterystycznymi dla „pecetwej” Define R3, takimi jak niebieskie (zamiast amigowego czerwonego) podświetlenie czy zastosowanie, mającego swoje 5 minut przed nadejściem ery USB 3.0 gniazda e-sata (w amigowej obudowie było trzecie frontowe gniazdo USB 2.0). Jakiś czas temu podjąłem więc decyzję, że muszę kupić oryginalną towerkę od Amigakit, jednocześnie jednak nie było mi łatwo ot, tak wydać około 1000zł, skoro stara obudowa sprawowała się bez zarzutu. Czerwiec 2015 nie był jakoś specjalnie gorący, niemniej system notyfikacji zaczął wyświetlać dymki na blacie Workbencha informujące o zbyt wysokiej temperaturze wewnątrz obudowy. Rutynowo postanowiłem udrożnić chłodzenie pozbywając się ze wszystkich możliwych miejsc kurzu. Jednym z takich miejsc jest siatka pod maskownicą wiatraka fronotwej ściany, Po przedmuchaniu tej siatki okazało się, że nie mogę domknąć drzwi maskownicy – puścił drobny sprężynowy zatrzask. Mógłbym z tym żyć, bo drzwi maskownicy są stale przesłonięte przez drzwi obudowy (których poza coraz bardziej sporadycznymi potrzebami użycia napędu DVD w zasadzie się nie otwiera), dałbym też pewnie skombinować gdzieś sam zatrzask. Uznałem, jednak że to dobry znak i dobry pretekst by moje zamierzenia na temat zakupu oryginalnej „budy”, przekuć wreszcie na rzeczywistość.
Amigakit niestety nie informuje, jaką rewizję zmodyfikowanej obudowy Fractala ma w sprzedaży. Od osób, które nabyły towerkę kilkanaście miesięcy temu wiedziałem, jednak że odeszli już od R3 na rzecz obowiązującej wówczas R4. Po cichu liczyłem, że być może sprzedają obecnie R5. Obudowa ta zadebiutowała wszak w październiku 2014 roku. Dodam, że zadebiutowała z wielkim hukiem. Wystarczy wspomnieć, że premiera odbyła się jednocześnie na całym świecie, a osoby i redekacje, które dostały produkt szwedzkiej firmy przed tym terminem musiały podpisać zobowiązanie NDA oraz przestrzegać zakazu recenzowania produktu przed tym terminem. Słowem zastosowano zasady rodem ze świata procesorów czy kart graficznych, ale zdecydowanie wykraczające poza realia „rynku opakowań”. Świadczy to dobrze o wiodącej pozycji, jaką przez ostatnie lata wypracowały sobie obudowy Fractala i jednocześnie dobrze o instynkcie A-EONu, który postawił na produkt firmy, która w okresie Define R2 była raczej mało znana (a sama obudowa przez etatowych „amikrytykantów” bezzasadnie „objeżdżana”
na forach).
Po otwarciu paczki doświadczyłem małego rozczarowania, bo zamiast oczekiwanej R5 (posiadającej m.in. trwalsze zatrzaski maskownicy wiatraków) w środku znajdowała się znana od wielu miesięcy R4. Cóż stałem się zatem właścicielem obudowy będącej zaledwie o jedną rewizję nowszej od mojej. Szybko jednak zauważyłem, że na szczęście w tym wypadku nie ograniczono się jedynie do kosmetyki a wprowadzono wiele istotnych zmian, które są ewidentnym krokiem naprzód z punktu widzenia użytkownika Define R3.
Pierwsze co rzuca się w oczy to większe gabaryty nowej wieży, w stosunku do poprzednika urosła o niemal centymetr na długości i o ponad dwa na szerokości. Urosło także trochę pudełko na akcesoria. Tutaj jak zwykle Fractal stanął na wysokości zadania, dodając naprawdę całą masę śrubek mocowań itp. Niemniej użytkownik R3 może się do paru rzeczy przyczepić. Np. śrub MB służących do mocowania płyty głównej jest tylko 9 (poprzednio było 11), podczas gdy płyta Nemo z Amigi One X1000 potrzebuje ich 10. Musiałem zatem wykręcić jedną ze śrubek z Define R3, warto przy tym dodać, że przy okazji w R4 zmieniono gwint wewnętrzny we wkrętach MB na drobniejszy. Poza tym w środku nie znalazłem śledzia z potencjometrem regulującym prędkość wiatraków, to jednak można wytłumaczyć tym, że w R4 zastosowano przełącznik napięć na wentylatory umieszczony w dużo wygodniejszym miejscu pod frontowymi drzwiczkami panelu. Dodatkowo odniosłem wrażenie, że dołączono nieco mniej czarnych opasek zaciskowych na kable, chociaż i tak ich liczba powinna z zapasem wystarczyć większości z użytkowników. Trochę poczepiałem się akcesoriów, lecz aby być sprawiedliwym muszę napisać też o zmianach na plus. Dodano więc zestaw gumowych uszczelek wygłuszających pod śrubki, pojawił się także „kluczyk nasadkowy” choć bardziej by pasowało słowo pokrętło ułatwiające dokręcenie śrub MB. Muszę przyznać, że w swoim życiu widziałem już pewnie przynajmniej kilkadziesiąt różnych nowych obudów komputerowych, ale z kluczykiem na wyposażeniu spotykam się po raz pierwszy od czasów innej amigowej wieży elboxowego E/BOXa.
Wyróżnikiem obudów Fractala jest olbrzymia liczba koszy na napędy 3,5 (bądź 2,5) cala. Mało kto posiada jednak aż 8 twardych dysków, w efekcie czego sekcja koszy najczęściej stanowiła jedynie zajmującą miejsce niezagospodarowaną przestrzeń. Teraz można usunąć część koszy. Producent standardowo przewidział na to górną część składającą się z 5 koszy, które jak to w obudowach Define bywa można zdemontować bardzo łatwo, nawet bez użycia śrubokręta odkręcając ręcznie jedną śrubkę. Co, jednak jeśli mamy więcej niż 3 dyski, bądź kaprys, aby pozostawić sobie górną sekcję? Demontaż dolnej kieszeni na kosze jest też możliwy, chociaż bardziej kłopotliwy i chyba niezalecany przez producenta. Świadczyć o tym może fakt, że tutaj już musimy użyć śrubokręta oraz zdemontować przedni panel (co nie jest zbyt trudne), by dostać się do dwóch ukrytych śrubek. Niestety dolna sekcja stanowiła usztywnienie całej konstrukcji. Po jej demontażu część górna, zamocowana na zaledwie jednej śrubce buja się i przechyla. Rozwiązałem tę sprawę po partyzancku usztywniając całość za pomocą podpórki ze zwykłego ołówka. Jak widać na zdjęciu dla chcącego wszystko się da, choć wygląda to mało elegancko i docelowo będę musiał pomyśleć o innym rozwiązaniu. Kończąc temat koszy, nadmienię tylko o jeszcze jednej pozytywnej zmianie na plus. Od teraz montaż i demontaż napędów jest jeszcze łatwiejszy. Nadal działa ten sam system wsuwania metalowych zatok do kieszeni, który jest kompatybilny z rozwiązaniem z R3, niemniej co widać na zdjęciu (gdzie z lenistwa przełożyłem dyski wraz z zatokami z poprzedniej rewizji), uchwyty nieco urosły, przez co wygodniej jest teraz chwycić je palcami.
Po przełożeniu płyty głównej i napędów kolejną rzeczą, którą wziąłem na tapetę było przełożenie wentylatora z R3 do R4. W czwartej wersji obudowy zmieniono nieco system maskownicy przednich wentylatorów. Nie ma już dwóch osobnych drzwiczek i ukrytych za nimi dwóch odrębnych zatok na wentylatory, do których by się dostać trzeba używać śrubokręta. Teraz jest łatwiej, jedne otwierane od góry duże drzwi maskownicy i jedna zamykana na zatrzask zatoka na dwa wentylatory, do której dostaniemy się w 2 sekundy. Kolejnym plusem jest wielkość wentylatorów, która wynosi teraz aż 140mm. Niestety wentylator wykręcony z R3 miał tylko 120mm. Producent co prawda podaje, że kieszeń jest też kompatybilna z wentylatorami 120mm, a w zatoczce znalazłem nawet cztery wgłębienia pasujące do mniejszej wielkości wentylatora, jednak wgłębienia te nijak nie pasują do dostarczonych śrub. Przypuszczam, że opcjonalnie można kupić jakiś reduktor ze 140mm na 120mm. Ja z braku takowego poradziłem sobie wypełniając wolną przestrzeń piankową gąbką.
Po zamontowaniu dodatkowego chłodzenia pozostało mi już tylko zamontować okablowanie i karty rozszerzeń. Tutaj znowu szybko zauważyłem poprawę na plus. Define R3 słynęła z bardzo dużej ilości różnorakich wpustów, pod którymi mogliśmy przepuścić i ukryć okablowanie. W R4 jest tego jeszcze więcej, dodatkowo niektóre ze wpustów wyraźnie zwiększyły swoją pojemność, a ponadto całość zamontowana jest solidniej (w R3 często gumy wpustów wysuwały się z blachy obudowy, w czwartej wersji jeszcze taka sytuacja mi się nie zdarzyła). Montując karty zauważymy, że w tylnej obudowie pojawił się dodatkowy pionowy śledź, który może czasami okazać się przydatny, zwłaszcza że stosowanie nietypowych przelotek riserów PCI itp. w świecie amigowym nie jest rzadkością. Dodam jeszcze, że sam kształt śledzi też trochę się zmienił (choć wizualnie chyba na gorsze) i czwarta wersja obudowy nie jest kompatybilna ze śledziami od „trójki”.
Po złożeniu całości zestawu przystąpiłem do pracy. Odniosłem subiektywne wrażenie (bo niestety nie dysponuje urządzeniami do mierzenia poziomu hałasu), że pomimo iż w środku powinien szaleć huragan wywołany przez trzy (a wliczając w to grafikę, procesor i zasilacz, wręcz siedem) potężne wiatraki całość chodzi jeszcze ciszej niż bardzo przecież cichutka Define R3. Dużo więcej mogę powiedzieć na temat temperatury. Przy czym podobnie jak w przypadku poziomu hałasu nie dysponuję laboratoryjnymi warunkami do przeprowadzenia obiektywnego testu. Wpływ na poziom temperatury może mieć przecież różna temperatura innego dnia w samym pomieszczeniu, a już bezsprzecznie wpływ ma dodatkowy trzeci wentylator, podczas gdy na Define R3 zawsze pracowałem na fabrycznych dwóch wiatrakach. Zatem jedynie w celach czysto informacyjnych podaję, że temperatura wewnątrz obudowy, według wskazań X1k_temp.docky wynosiła 36 stopni Celsjusza i nie wzrosła pomimo 4 godzin intensywnej pracy. Zanotowana w tym samym pomieszczeniu dzień wcześniej temperatura dla Define R3 osiągnęła 45 stopni, co stanowi poziom ostrzegawczy, różnica wyniosła więc aż 9 stopni Celsjusza na korzyść nowej, acz dodatkowo doposażonej wieży. Na jej korzyść wypada też wygoda obsługi. Drzwi otwierają się nieco szerzej dając nam lepszy dostęp do napędu optycznego czy wymagających okresowego odkurzania siatek ochronnych na wentylatory. Bez dwóch zdań wygodniejszy jest też dostęp do przycisku reset. Jak już wspomniałem wcześniej jeszcze w R2 nie było go wcale, w R3 był, ale trudno nie było odnieść wrażenia, że został dodany trochę na doczepkę. Aby z niego skorzystać trzeba było odtworzyć drzwi, po czym spróbować go „namacać” był bowiem tak niewielki i jednocześnie tak wtopiony w otocznie, że nie sposób było go zauważyć w cieniu biurka. Przypuszczam również że osoby z grubszymi palcami mogły mieć problem ze skorzystania z niego bez dodatkowych wspomagaczy typu zapałka. Teraz przycisk reset jest większy, bardziej wypukły, a przede wszystkim nieschowany pod drzwiami, tylko wyeksponowany na górnym panelu zaraz obok przycisku power.
Na tym panelu znajdziemy też dwa standardowe gniazda USB 2.0 oraz kolejną nowość dwa gniazda USB 3.0. Jak wiadomo już dwa lata temu na Pianeta Amiga pokazywano wczesną wersję USB 3.0 w działaniu pod AmigaOS 4, jednak do dzisiaj zwykły użytkownik nie może cieszyć się efektami tych prac. Nie wiadomo jak długo jeszcze przyjdzie nam na to czekać, ale wiadomo, że użytkownicy Define R4 są dobrze przygotowani na przyszłość. R4 w wersji amigowej ma czerwone podświetlenie, które obok atutów natury „ideologicznej” (domyślny niebieski bardziej kojarzył się z motylami niż np. z kolorystyką kraciastej piłeczki) jest zdecydowanie bardziej stonowane i w ciemnościach nie „wali” tak bardzo po oczach, jak niebieskie światełko z mojej „pecetowej” R3. Ostatnimi elementami górnego panelu są gniazda mikrofonu i słuchawek, które w stosunku do poprzednika w niczym się nie zmieniły. A szkoda, gdyż ich oznaczenie symbolami jest mało widoczne i jeśli obudowa stoi w ciemnym miejscu pod biurkiem trzeba używać latarki, by uniknąć ryzyka pomylenia gniazd. Rozumiem, że stylistyka każe, by wypełnić wnętrze tych gniazd na czarno tak jak reszta obudowy, niemniej nad stylistykę wyżej stawiam funkcjonalność i wygodę obsługi, zatem wolałbym tutaj standardową dobrze widoczną czerwień i zieleń, tak jak jest to w większości innych obudów komputerowych.
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o jednym małym zgrzycie. Mianowicie amigowy dealer AmigaKit nie dołącza do obudowy tylnej zaślepki na przestrzeń między gniazdami. Oczywiście posiadałem backplate w mojej Define R3, które jest kompatybilne z opisywaną obudową, niemniej uważam, że w przypadku tak dużej przebitki cenowej można było dodać ten kawałek plastiku. Potencjalny nabywca ma prawo domniemywać, że tak właśnie jest, tymczasem gdy odkryje brak backplate będzie zmuszony dodatkowo zapłacić zapewne więcej za sam koszt przesyłki z zagranicy niż wynosi wartość towaru.
Podsumowując pomimo pewnych zastrzeżeń, jako doświadczony użytkownik poprzedniej rewizji muszę przyznać, że R4 stanowi wyraźny krok w dobrym kierunku. Najważniejsze cechy współczesnej obudowy, czyli wytłumianie hałasu przy jednoczesnym skutecznym odprowadzeniu ciepła uległy dalszej poprawie. Cieszy fakt lepszego zagospodarowania miejsca dzięki możliwości demontażu koszy na HDD i jeszcze bardziej ergomicznym możliwościom ukrywania kabli. W amigowych realiach nie bez znaczenia jest ułatwiony dostęp do twardego resetu będącego czasami ostatnią deską ratunku przy większej zwieszce. Bez dwóch zdań wybór A-EONu na obudowę X1000 okazał się ze wszech miar trafny. Mimo wszystko szkoda że na „mieszkanie” dla nowej Amigi nie zaadaptowano jeszcze „piątki”.
Prawidłowy układ pamięci dla pracy w dual-channel (dwukanałowa):
[img]http://www.thevideojunkie.com/photos/pcix/Photo3.jpg[/img]
U mnie po którymś tam powrocie z pokazu X1000 przestawała się bootować, albo zaczęła się wieszać itp. Szybko doszedłem do wniosku że to pamięć, próbowałem zmieniać gniazda, czyścić styki itp. Nic nie pomagało. Uznałem że jedna z kości jest najprawdopodobniej uwalona. Jakiś czas pracowałem więc tylko na 2GB.
Nie dawało mi to spokoju i po kilku miesiącach znowu zacząłem kombinować. Oczywiście najpierw od układu jak na zdjęciu do którego linkujesz. Bez rezultatu. W końcu jakimś cudem zadziałało przy dwóch kościach po prawej stronie i wolę teraz nic zmianiać ani nie dotykać (przy przekładce wieży też tych RAMów na wszelki wypadek nie wypinałem).
Obstawiam, że Twoje problemy biorą się z zasilacza. Osobiście bałbym się podłączyć coś takiego do AmigaOne.
Najlepiej wymienić tą tykającą bombę na markowy zasilacz np.: Corsair, Fractal Define 🙂 … min 650 W.
To nie jest żadne tam „coś takiego” tylko Chieftec – dla mnie firma numer 1 w kategorii cena – jakość, na której się nie zawiodłem. Miałem kiedyś serwis komputerowy ludzie chcąc zaoszczędzić na zasiłkach montowali sobie różny badziew poniżej 100zł. Potem przychodzili z problemami. Wymieniałem im na Chiefteki – reklamacji nigdy nie miałem.
Sam używłem też Chiefteca w A1 XE no i w stacjonarnym pececie – nigdy nic nie wybuchło, nigdy nie zabrakło prądu itp.
@Czytelnik
A co to dzisiaj znaczy „markowy” zasilacz? Ma bardziej markową naklejkę?
Pisałem już kiedyś na forum, że większość tańszych „markowych” zasilaczy robi Fortron (FSP) a droższe „markowe” zasilacze na ogół robi Seasonic (w tym np. polecane przez Ciebie wyższe modele Corsair).
Konkluzja sprawy jest taka:
Chcesz np. solidny zasilacz, to zamiast przepłacać za naklejkę, rzucającą się w oczy obudowę (której i tak oglądać nie będziesz, no chyba że masz okno w budzie) modularność okablowania itp. lepiej jest kupić OEM Seasonic, bo to i tak wszystko to samo, a cena dużo tańsza:
http://proline.pl/?p=SEA+SSP-550RT+F3
masz 5 lat gwarancji, 80+ gold, wszystkie potrzebne wtyczki, stabilne jak skała napięcia i spokój… za jakieś 100-200zł mniej niż to samo z inną naklejką;)
—————————————–
inna sprawa to po co Wam „przynajmniej 650W”?!
i7 po oc + R290X pod pełnym obciążeniem w porywach bierze 350W. Zasiłki na ogół najlepiej działają przy 50% obciążeniu, więc do takiego zestawu można dać 500-700W.
Nawet gdybyś wsadził do X1000 Radka 290X, to co z tego, jeśli absolutnie nie masz tego czym tam obciążyć, a w IDLE to ta karta bierze pewnie max 50W, nie wiem ile bierze CPU z X1000 ale załóżmy , że w „stresie” (obciążony 1 rdzeń CPU (no chyba że AmigaOS potrafi już obciążyć więcej, nie jestem na czasie, zaglądam tu sporadycznie;), małe obciążenie R290X bo jak pisałem póki co nowych gier AAA pod AmigaOS nie ma;) to taki zestaw weźmie ze 150-200W, to w zupełności wystarczyłby do tego zasilacz 300-400W, no ale że w takich nie ma 2×6+2 pin wymaganych do R290X to niech będzie solidny 500W. Z nawiązką wystarczy, poza tym kto ma w X1000 R290X? Przy słabszych kartach 500W wystarczy z dużą nawiązką.
—————————-
Co do Chiefteca to jak pisze Mufa ma bardzo dobry stosunek cena/jakość (podobnie jak Fortron bez innych naklejek;) ale w jednym się z Tobą zgodzę. Mufa potrafi wywalić 400zł*(sugeruje się stwierdzeniem, że „zwykła r3 kosztowała połowę ceny”) na logo boinga i innego koloru led, 10k na inne bebechy, a podłącza do tego zasilacz za 150zł;))
Chieftec nie ma jakiś ultra stabilnych napięć, a stabilne napięcia wydłużają życie sprzętu. Poza tym gdybyś Mufa kupił jakąś solidną, „markową”;) zasiłkę za 300-350zł to dostał byś oprócz stabilnych napięć też modularne okablowanie – niepotrzebne wiązki mógłbyś zwyczajnie odczepić. Nie musiałby leżeć luzem na spodzie obudowy. W moim kompie też tak leżą i ani mnie to ziębi ani parzy, ale ja z tym na pokazy nie jeżdżę;)