RetroKomp 2012

20 października 2012 roku, był szczególnym dniem dla tych mieszkańców północnej Polski, dla których komputer nie jest jedynie synonimem napakowanego wielordzeniowymi układami peceta. Oto bowiem po wielu latach absolutnej posuchy (pomijając party stricte atarowskie), udało się zorganizować imprezę pokazującą ludziom jak wielka różnorodność i jak wiele ciekawych, unikatowych rozwiązań podbijało niegdyś informatyczny świat. RetroKomp okazał się przedsięwzięciem, bardzo udanym, który zaskoczył chyba nawet samych organizatorów rozmachem i frekwencją. Zacznijmy jednak od samego początku.

W marcu pojawił się pomysł spotkania amigowego na północy kraju, gdyż wszystkie takie spotkania odbywały się od lat w południowej, bądź południowo-wschodniej Polsce. Najdalej na północ wysuniętym przyczółkiem, który w ostatnich latach gościł amigowców była Warszawa. Początkowo padały różne pomysły i koncepcje zrealizowania spotkania od Szczecina po Bydgoszcz. Ostatecznie jednak, pod koniec sierpnia, stanęło na tym że impreza odbędzie się w gdańskim GAKu. Głównym organizatorem i człowiekiem, któremu zawdzięczamy że RetroKomp doszedł do skutku jest Piotr „Sachy” Sachanowicz, on też uznał ża warto by było aby formuła imprezy nie ograniczała się jedynie do Amigi i otworzyła się także na inne retro-komputery. Doświadczając kameralnych imprez amigowych, na których rzadko zjawia się więcej niż 30 osób, jeszcze na początku października istniały obawy czy aby impreza się zwróci i czy nie trzeba będzie się ratować zbiórką do czapki, gdy okaże się że odwiedzi ją około 20 osób. Na szczęście im bliżej „godziny zero” tym co raz bardziej stawało się jasne że żadna katastrofa się nie wydarzy, nikt chyba jednak nie przypuszczał że będzie aż tak dobrze, RetroKomp odwiedziło bowiem według najbardziej optymistycznych szacunków może nawet blisko pół tysiąca osób.

Spotkanie odbywało się w godzinach od 10:00 do 18:00, jednak ja z różnych przyczyn, dotarłem dopiero po godzinie 13:00. Przed budynkiem Gdańskiego Archpelagu Kultury, nie widziałem jakiś tłumów, szczerze powiedziawszy nie widziałem nikogo, to też dziarsko wszedłem do środka. Po przekroczeniu progu sali na której odbywał się RetroKomp, poczułem się jak bym cofnął się o dobre kilkanaście lat wstecz. Nie chodzi mi tutaj tylko demko z małego Atari, które akurat prezentowane było na big screenie, nie chodzi też jedynie o multum starego sprzętu, rozłożonego gdzie się da, ale przede wszystkim o tłumy ludzi przez które ciężko było się przecisnąć. Człowiek stojący w progu skierował mnie do Sachego, który miał nie lada zadanie by znaleźć mi miejsce do rozłożenia gratów. Długie rzędy ław po prostu uginały się pod ciężarem starych komputerów i monitorów, a jeśli dodać do tego różnorakie akcesoria, joysticki, dyskietki, kartridże a nawet kasety, naprawdę robiło się gęsto. Szybko jednak skierował mnie do niepozornego stolika w rogu sali, na którym było jeszcze trochę miejsca. Stolik ten bowiem okupował jedynie Yolk obsługujący rzutnik, na którym bez przerwy leciały demka, oraz Mccnex, który zresztą obiecywał mi przed imprezą załatwienie telewizora. Ogólny tumult i przewijające się wokół osoby, często zadające pytania, nie sprzyjały niestety dłuższym rozmowom z innymi wystawcami, nie było nawet na komfortu w postaci dłuższego oddalenia się od stolika. Nie po to jednak tłukłem się 130Km w jedną stronę by odpuścić sobie obejrzenie kultowych komputerów z dawnych lat. Dwa razy udałem się więc na krótki rekonesans po sali, podaję z pamięci to co zobaczyłem (choć zapewne wiele z tego co było wystawione pominę):

  • Atari – Pong (w postaci TVG-10), 2600, 7800, XE Game System, Lynx, Jaguar, 800, 600XL, 800XL, 65XE, 130XE, 1040ST
  • Commodore – C16, C64, C128, Amiga CDTV, Amiga 600, Amiga 1200, Amiga 4000 (nie pamiętam już czy widziałem poczciwą pięćsetkę, ale raczej niemożliwe by jej nie było)
  • Sinclair/Amstrad – ZX Spectrum, Timex 2048, CPC 6128, UniPolbrit 2086
  • Pozostałe – komputery Meritum, Philips (pracujące zapewne w standardzie MSX), komputery Macintosh, oraz konsole Elektronika, Sega Game Gear, Super Nintendo, Sega Dreamcast i XBox.

Większość z wymienionego sprzętu była prezentowana w więcej niż jednym egzemplarzu, dodatkowo jak już wspominałem wcześniej była cała masa osprzętu i oprogramowania, tak więc naprawdę nawet najbardziej wybredni odwiedzający nie mogli wybrzydzać na brak eksponatów. Jako że zaczynałem swoją komputerową edukację jeszcze w czasach świetności Bajtka, uważałem się za człowieka, którego ciężko zagiąć w temacie starych komputerów. A jednak, na imprezie było sporo maszyn, których nigdy w realu nie widziałem, co więcej była też maszynka, o której nawet nie słyszałem. Dotąd uważałem że polski przemysł komputerowy lat 80-tych była reprezentowany przez sprzęty takie jak Meritum, czy Elwro 800 Junior, tymczasem na targach zobaczyłem maszynkę UniPolbrit. Niczym młodziak zadawałem pytania co to takiego, czy może jakiś klon peceta, bądź maszynka MSX 😉 Dowiedziałem się że to jednak klon Timexa, w domu doczytałem już bardziej szczegółowo co i jak, cóż człowiek uczy się całe życie. Unikalnym osprzętem o którym dotąd nie słyszałem, był kontroler do Atari w kształcie kuli, jeśli ktoś z Was drodzy czytelnicy pamięta automaty z grą Missle Command, domyśli się o co chodzi.

Wracając do mojego stolika, tu też działy się ciekawe rzeczy. Sam czekałem aż dojedzie telewizor, więc początkowo nie mogłem podłączyć mojego Atari 7800, które stojąc wyłączone nie wzbudzało jakiegoś wielkiego zainteresowania. Co innego radziecka Elektronika IM 02 z wilkiem i zającem w roli głównej, którą również przytargałem na imprezę. Była to bodaj jedyna taka maszynka na całym RetroKompie i muszę przyznać że robiła furorę. Masa ludzi przystawała, ucinała sobie rozgrywkę, robiła zdjęcia z konsolką, czy głośno wyrażała zdania typu – „Jeśli miałeś taką konsolkę w latach 80-tych, na szkolnych przerwach byłeś bogiem”. Obserwując zwiedzających z zadowoleniem przyjąłem fakt że nie ograniczali się oni jedynie do facetów w przedziale 30 – 45 lat, którzy postanowili przyjść powspominać stare czasy. Silnie reprezentowane były również kobiety i było całe mnóstwo dzieciarni, z których najmłodsi, chodzili jeszcze do przedszkola. Widać było wyraźnie że ludzie odwiedzali nas całymi rodzinami. Jak wspominałem wcześniej natłok odwiedzających nie sprzyjał ucinaniu sobie pogawędek z innymi wystawcami, szczególnie dalej oddalonymi od mojego stanowiska. Z ludźmi przy stoliku wymieniłem jednak kilka zdań. Yolk chwalił się całkiem elegancko zmodowanym Atari 130XE, a właściwie stacją dysków XC12, w której wnętrzu zamiast napędu na kasety, znajdował się czytnik kart pamięci, z gustownym wyświetlaczem LCD. Urządzenie potrafiło emulować stację dysków w trybie normalnym oraz trybie turbo. Inny 8-bitowiec Yolka C64, również był wyposażony w czytnik kart pamięci. Potem jeszcze przy naszym stoliku pojawił się człowiek z Timexem, a jakże wyposażonym w czytnik kart, dodatkowo układ AY i inne bajery. Wniosek nasuwa się oczywisty, jeszcze raz widać że wywoływane przez niektórych podziały, między zwolennikami sprzętu klasycznego a nextgenowych rozwiązań alternatywnych są sztuczne. A stwierdzenia że o amigowości Amigi świadczy możliwość uruchomienia Superfroga z dyskietki, śmieszne. Tak naprawdę wszyscy nie stronią od wprowadzania rozwiązań nowoczesnych do swoich komputerów. Siłą rzeczy w przypadku 8-bitowców dzisiejszych komponentów da się upchać mniej, ale każdy na swój sposób lubi ułatwiać sobie życie.
Najwięcej sposobności do rozmowy miałem jednak z siedzącym razem z nami Mccnexem. Przytargał on ze sobą poczciwą A1200, na której prezentował demka. Goła Amiga z fastem, to z pewnością nie jest najbardziej wymarzona konfiguracja do odtwarzania scenowych produkcji, ale trzeba przyznać że z większością z nich Amiga Mccnexa dawała radę. Niestety dosyć długo oglądaliśmy te produkcje, na małym, bodaj 7 calowym wyświetlaczu. gdy wreszcie przyszła kolej Mccnexa na prezentację dorobku amigowej demosceny na bigscreenie ja już byłem zajęty czym innym. Zaczęły się bowiem konkursy „łamania joysticka”. Poproszono mnie abym zorganizował jeden z nich. Moje Atari 7800 wraz z grą Pole Position II, stało się platformą konkursową, gdzie gracze mieli za zadanie wykręcić jak najlepszy czas okrążenia na torze Fuji. Pozostałe dwa konkursy to River Raid na małym Atari oraz R-Type na SNESie. Nie mogłem śledzić przebiegu pozostałych zawodów, jednak z komentarza zagrzewającego do walki wodzireja z mikrofonem, w którego rolę wcielił się Tomasz Maciuk z GAKu, można było wywnioskować że poziom był wysoki. Do mojego konkursu stanęło około 20 zawodników, w przedziale wiekowym w okolicach lat 5 do 45. Szybko jednak wykrystalizowała się czteroosobowa czołówka w postaci trzech starych wyjadaczy i jednego nieco młodszego adepta komputerowej rozrywki, który sądząc po wyglądzie raczej nie mógł grać w Pole Position w latach 80-tych. Panowie byli bardzo zmotywowani i uparci w dążeniu do jak najlepszego wyniku. Każdy z nich podchodził do gry przynajmniej 10-krotnie. Miejsca na podium były jednak tylko trzy i szkoda by było gdyby komuś przypadła rola pechowca z czwartym miejscem na koncie. Pomogło jednak zrządzenie losu, w ostatniej chwili dosłownie rzutem na taśmę, kiedy konkurs w zasadzie uznaliśmy za zakończony, zawodnik z miejsca czwartego uzyskał czas identyczny z miejscem trzecim, dzięki czemu nie krzywdząc nikogo mogliśmy dać dwa trzecie miejsca eqsequo. Bardzo dobrze się stało, gdyż poziom był bardzo wyrównany, zwycięzca osiągnął czas 56,62s, a pozostała trójka mieściła się w czasie poniżej sekundy straty. Nie dociekałem zbytnio jakie konkretnie były nagrody, dosłyszałem jedynie że składały się na nie gadżety związane z Euro 2012 oraz kosmetyki.

Gdańską imprezę odwiedziły nie tylko osoby prywatne ale i liczni przedstawiciele mediów. Osobiście widziałem przedstawicieli miejscowego radia oraz stacji Eska, przed moim przybyciem była ekipa TVN, słyszałem także o Polsacie i dziennikarzach z Wirtualnej Polski. Śmiało można rzec że jak na mało reklamowane, w zasadzie organizowane niejako po godzinach spotkanie grupy hobbystów za którymi nie stał żaden sponsor padł na tym polu swoisty rekord. Dzięki czemu z relacjami z imprezy zapoznała się nie tylko wąska grupa ludzi skupiona wokół wyspecjalizowanych w temacie portali, ale cała Polska. Zainteresowanie wykazały zreszą nie tylko media, ale że tak to określę, potentaci z branży spożywczej. Co jakiś czas wpadały miłe dziewczyny z Red Bulla, z lodówkami na plecach oferując uczestnikom schłodzony darmowy napitek dodający skrzydeł. Organizatorzy wydzielili też niewielkie pomieszczenie, gdzie wystawiający mogli posilić się pizzą oraz pokrzepić sokiem owocowym. Ciekawostką dla tego typu spotkań był natomiast fakt całkowitej prohibicji. Przynajmniej ja nie dostrzegłem nikogo kto spożywałby chociaż złocisty napój, o mocniejszych trunkach nie wspominając. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, gdyż większość przybyła na spotkanie na czterech kołach, ponadto warto pamiętać że wszędzie dookoła kręciły się dzieciaki. Panowie z nieświeżym oddechem na familijnej imprezie to byłby zdecydowanie nienajlepszy pomysł.

Pora podsumować sobotnie wydarzenia. ReroKomp był imprezą ze wszech miar udaną, dopisali odwiedzający, wystawcy i media. Sprzedano ponad 200 wejściówek, do tego jednak trzeba doliczyć dzieci, które bez dwóch zdań stanowiły poważny procent wśród odwiedzających. Zwolniona z zakupu wejściówek była też około 50 osobowa grupa ludzi wystawiających sprzęt. Znając realia kraju nad Wisłą, trudno się łudzić że nie było też ludzi które zrobiły wjazd na gapę, tym bardziej że boczne drzwi często były otwarte przez palaczy udających się na „dymka”. Mccnex szacunkowo określa liczbę osób jakie przewinęły się prze salę GAKu na około 400 i trudno się z tą oceną nie zgodzić. Być może nawet frekwencja była odrobinę wyższa. Ludzie, którzy przyjechali na pewno nie żałują. Zabawa była przednia, stare gry dawały sporo radochy, a sprzęty przywoływały miłe wspomnienia. Nie spotkałem nikogo, nawet wśród dzieci, kto powiedziałby „łe jaka słaba grafika, jak można w to grać…”. Wprost przeciwnie gracze podchodzili do starych tytułów z takim samym zaangażowaniem i entuzjazmem z jakim dziś podchodzą do najnowszych hitów. Można by więc rzec że impreza była idealna, idealnych imprez jednak nie ma, ponadto dobry recenzent i sprawozdawca nie powinien ograniczać się jedynie do głoszenia zalet, ale też przynajmniej próbować znaleźć jakieś minusy. W tym przypadku o minusy naprawdę jest ciężko, ale jeśli już czegoś mi na RetroKompie zbrakło, to swojskich klimatów.
Przez ostatnie 10 lat byłem na kilku imprezach amigowych, praktycznie w każdym przypadku jednocześnie na sali przebywało na nich nie więcej niż 20 osób. Tym samym zawsze miałem możliwość każdemu uczestnikowi przynajmniej podać rękę i zamienić z nim kilka zdań, były jakieś żarty śmiechy, luźne rozmowy przy piwku, ale też przede wszystkim czas na poważniejsze dyskusje. Dla przykładu na tegorocznym AmigaX Party z głównym organizatorem ASem przegadaliśmy pewnie z kilkadziesiąt minut, dyskutując zarówno o zmianach i możliwościach AmigaOS, o wojence niebiesko – czerwonej, o tym jak bywało na innych warszawskich spotkaniach itp. W Gdańsku z Sachym zamieniłem ledwie dwa zdania – gdzie mam się rozłożyć, i czy ma kartridże, które chciałem sprawdzić ze swoim Atari. Oczywiście bynajmniej nie chcę tutaj czynić zarzutów że na RetroKompie atmosfera była zła czy sztywna. Wprost przeciwnie, nikt rzecz jasna sobie nie „panował”, ludzie byli pozytywnie nastawieni, tylko skala imprezy była na tyle duża że wszyscy byli nieco zabiegani. To zaś sprawiało że atmosfera była, nie chcę powiedzieć że gorsza, ale na pewno inna od tego do czego przywykł amigowiec w XXI wieku.
Z pewnością receptą na to nie może być próba ograniczenia rozmiarów przyszłorocznej edycji, impreza jest wszak dla ludzi i należy postarać się o jeszcze lepszą frekwencję. Natomiast realizacja pomysłów jakie już teraz się pojawiają, by po części oficjalnej dla zwiedzających, zrobić kameralną część zamkniętą, może być strzałem w dziesiątkę i sprawić że po RetroKompie 2013 będę wracał z jeszcze lepszymi wrażeniami.

P.S.
Chciałbym złozyć podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tej wspaniałem imprezy a w szczególności Mccenexowi za zorganizowanie telewizora i odnalezienie mojego zagubionego zasilacza.

O Mufa