„Amiga NG” okiem użytkownika AmigaOS 4

Gdy przed ponad trzema laty recenzowałem pierwszy numer Amigazynu byłem w dosyć niezręcznej sytuacji, gdyż przyszło mi oceniać projekt, w którym sam brałem udział. Na szczęście życie pokazało, że moje dosyć pozytywne spojrzenie na sprawę, pokryło się z zapatrywaniami czytelników, gdyż Amigazyn właśnie wszedł w czwarty rok swojej działalności a jego ojciec chrzestny Adam Zalepa nie raz chwalił się koniecznością wykonywania dodruków do podstawowego nakładu.

W przypadku recenzji „Amiga NG” mam większy komfort, gdyż absolutnie nic nie łączy mnie z tą inicjatywą. Drugim komfortowym aspektem jest fakt, iż w przeciwieństwie do „Amigazynu”, aktualnie recenzowane pismo nie jest (przynajmniej na chwilę obecną) przedsięwzięciem komercyjnym, w związku z czym nikt nie może mi zarzucić, że chcę kogoś odciągnąć, tudzież komuś „naganiać klientów”, bowiem każdy z Was w dowolnej chwili i bez żadnych opłat może pobrać i ocenić pismo sam.

Amiga NG nie jest pierwszym pismem poruszającym temat Amigi nowej generacji i platform pokrewnych, mniej lub bardziej pisano o tym w innych periodykach włączając w to wspomniany Amigazyn. Do tej pory bodaj najbardziej pro NG był „Total Amiga”, gdzie średnio 75% zawartości gazety, to były tematy związane z AmigaOS 4. Nie ukrywam, że w związku z takim, a nie innym rozłożeniem akcentów było to dla mnie osobiście najlepsze polskojęzyczne pismo od czasów upadku MA i ACS. Niemniej słowo polskojęzyczne nie znaczy polskie, gdyż oryginał był przeznaczony na rynek anglojęzyczny, który potem był tłumaczony na język polski przez wolontariuszy. Jak to często bywa początkowo entuzjazm był wielki, lecz bardzo szybko przygasł i odnoszę wrażenie, że tylko fakt, iż brytyjski Total Amiga wkrótce padł, uratował edycję polską przed sytuacją, w której musiano by oświadczyć „zamykamy inicjatywę z powodu braku chętnych tłumaczy„.

Pustkę po „Total Amiga PL” miało wypełnić już całkowicie rodzime „Polskie Pismo Amigowe”. Jednakowoż trudno było niezauważyć, że od samego początku się to nie kleiło. Mała liczba stron wypełniona w dodatku mnóstwem „zapychaczy” i ustawiczny wątek na forum „Czekamy na artykuły”, to chyba wszystko, co zapamiętamy z tej szybko przebrzmiałej inicjatywy. W międzyczasie były też inne projekty. Najbardziej obiecująco wyglądał „Commodore & Amiga Fan”, tytuł i szata graficzna nawiązująca do znanego pisma sprzed lat. Bardzo ciekawa publicystyka i jak się wydawało mocna ekipa redakcyjna. W szczytowym momencie (nr 6) magazyn liczył 100 stron i miało się wrażenie, że tytuł wkroczył w długą erę tłustych lat, jednak każdy kolejny numer miał ich mniej, a ostatni dziesiąty zaledwie 42. Ostatecznym ratunkiem przed upadkiem było połączenie z magazynem „Komoda”, dzięki czemu nadal istnieje alternatywny zin z amigowymi treściami, który aktualnie działa pod szyldem „Komoda & Amiga Plus” (ostatnio również na papierze). Niemniej należy mieć na uwadze, że dominującą rolę odgrywa tam platforma ośmiobitowa.

Przytoczyłem historię upadku innych czasopism, po to, by przybliżyć kontekst historyczny, który nie wygląda zbyt ciekawie, a wręcz krzyczy, że tego typu inicjatywy są skazane na porażkę. Próby czasu, a w zasadzie próby walki o artykuły nie przetrwały tak szeroko otwarte na tematy i platformy sprzętowe magazyny jak PPA czy jeszcze szerzej „C&A Fan”. Tym bardziej nie przeszedł jej preferujący nurt NG „Total Amiga”, mimo że działał w połowie ubiegłej dekady, a więc w momencie kiedy „klasyk” niemal nie istniał a nowe generacje Amig rozbudzały wyobraźnię na przyszłość. Biorąc to wszystko pod uwagę osobiście byłem bardzo sceptyczny co do tego, czy magazyn „Amiga NG” w ogóle wystartuje i w swoich poglądach nie byłem odosobniony. Wydawało się, że tylko ktoś szalony może się na coś takiego porwać. Nie wiem, czy Adam Mierzwa jest szalony, ale wiem na pewno, że jest niesamowicie uparty i zdeterminowany. Udowodnił to już kilka lat temu, pomagając mi w pracach nad wydaniem zaginionego w odmętach dziejów piątego numeru czasopisma „Exec”. Pomimo iż pozostała część redakcji wykazała się zerowym zaangażowaniem a Adam nigdy do ekipy eXeca nie należał, wziął na siebie najbardziej niewdzięczną część prac związanych ze żmudnym odszyfrowaniem nieczytelnych tekstów. Jego zadaniem było przepisanie całej gazety z rozmytych skanów o wielkości przysłowiowego „znaczka pocztowego”, co wymagało olbrzymiego samozaparcia, doświadczyłem tego dobitnie, bo sam wcześniej próbowałem kilkakrotnie podchodzić do tego wyzwania, lecz szybko zrezygnowany odpuszczałem.

Tylko ktoś z takimi cechami osobowościowymi mógł się podjąć stworzenia pisma o Amidze NG pod koniec 2017 roku i bez względu na to, jak to wszystko się skończy trzeba powiedzieć, że już odniósł sukces. Wbrew wszystkiemu i wszystkim pismo zostało powołane do życia i nie skończyło na jednym numerze wręcz przeciwnie drugi numer wskazuje na rozwój do przodu. Numer trzeci jest już zapowiedziany, nie jest to zatem incydent, ale kolejny ważny etap w historii amiprasy XXI wieku. Pora zatem najwyższa, by przyjrzeć się magazynowi okiem użytkownika systemu AmigaOS 4.

Zawartość
Numer 1
Po tradycyjnym wstępniaku. Następne strony wypełniają newsy. Szczerze powiedziawszy w latach 90-tych był to jeden z moich ulubionych działów amiprasy, jednakowoż czasy się zmieniają i dzisiaj w dobie internetu nie można tego typu praktyk uznać za coś innego niż za formę „zapychacza”. Wyjątkiem jest tutaj Amigazyn, gdzie „niusy” przybierają niekiedy postać ciekawych miniartykułów opatrzonych obszernym komentarzem redakcji. Natomiast nie chciałbym też robić z tego powodu zarzutów w kierunku „Amiga NG”, gdyż newsy stosują wszyscy. Powiem więcej na tym tle opisywany tytuł wychodzi lekko na plus, gdyż jak dotąd dział zajmuje jedynie dwie strony, podczas gdy normą u konkurencji jest 5 – 6.

Otwierającym artykułem jest tekst „Podmiana obrazka starotwego w OS4”, moim zdaniem chyba najciekawszy materiał numeru pierwszego, choć z drugiej strony jest to tekst trudny, przeznaczony raczej dla programisty niż „przeciętnego Kowalskiego”. Dalej mamy recenzję silnika Aleph One człowieka ukrywającego się pod pseudonimem truman burbank. Ze stylu pisania wydaje się, że tę ksywkę mógł sobie obrać sam Adam Mierzwa, chociaż przyznam, że moich przypuszczeń nie weryfikowałem u źródła. Sam tekst dosyć rzeczowy i obszerny, aczkolwiek temat z pewnością mniej ciekawy. Marathon zwany potocznie „makówkowym Doomem” (choć moim zdaniem zdecydowanie na wyrost, gdyż do Dooma się nie umywa), to dosyć stara gra, znana na Amidze jeszcze w czasach panowania AmigaOS 3.x i dosyć szybko przeniesiona na AmigaOS 4.x. Pretekstem do powstania tej recenzji było przeniesienie silnika na bibliotekę SDL2, co sprawia, że całość prezentuje się trochę lepiej, aczkolwiek mimo wszystko jest to dalej trochę odgrzewany kotlet. Kolejnym materiałem jest pierwsza, dodam bardzo długa część kursu programu „Hollywood„, autorstwa Ferina, który chyba debiutuje w roli „artykularza”. Jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle. Doskonale też wstrzelił się z tematem, który aktualnie (po akcji zbiorowego zakupu Hollywood) jest na czasie. Dodatkowo, jeśli pominąć moje pojedyncze „tutki” dotyczące Designera, polskojęzycznych poradników poświęconych temu znakomitemu programowi nie było.

Tym sposobem dobrnęliśmy do 20 strony 36 stronicowego numeru. Dalej zaczynają się teksty dostarczone przez inne opcje. Pierwszym z nich jest „Konfiguracja Lightwave”, poświęcona przygotowaniu tego programu do współpracy z systemem MorphOS. Przyznam się bez bicia, że nie wiem na ile ten artykuł może być przydatny użytkownikowi AmigaOS 4, gdyż programu Lightwave nie używam i szczerze powiedziawszy nie widzę większego sensu w jego używaniu w dobie lepszego i natywnego Blendera. Więcej natomiast mogę powiedzieć o kolejnym tekście „Kotek na motylku”, traktującym o emulacji konsoli Atari Jaguar. Emulator Virtual Jaguar istnieje też w wersji na AmigaOS 4 i część informacji zawartych w tym niezbyt długim artykule z pewnością może się przydać czytelnikom zaliczającym się do „czerwonej braci”.

AROSową część magazynu otwiera recenzja Mapparium, klienta Open Street Map. Autorem jest Don Rafito, doświadczony tekściarz udzielający się także w „Komoda & Amiga Plus”, który poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Mapparium jest dostępne dla wszystkich trzech systemów i warto podkreślić, że autor to zaznaczył. Inaczej zrobił w przypadku recenzji gry XGalaga, prostego, niczym niewyróżniającego się klona Galagi. Tutaj w tabelce końcowej widzimy jedynie system AROS, tymczasem XGalaga występuje też na AmigaOS 4 i to w dwóch różnych odsłonach, jako zwykła gra dla Workbencha i jako składowa pakietu gier przeznaczonego dla AmiCygnixa. W sumie jednak to niedopatrzenie można wybaczyć.

Ogólnie pierwszy numer wyszedł nieźle i (przynajmniej z perspektywy użytkownika AmigaOS 4), można go było z zaciekawieniem przeczytać praktycznie od do deski.

Numer 2

Od razu widać, że projekt zatrybił, gdyż objętość magazynu powiększyła się niemal dwukrotnie do skromnie podawanych przez Adama 58 stron (w rzeczywistości 62 licząc okładki, na których przecież też są treści typu wstępniak). Pomimo takiego wzrostu newsy nadal obejmują jedynie dwie strony i dobrze. Tym razem otwierającym artykułem jest „Grafika wektorowa i AmigaOS 4„, będący kompleksowym przeglądem oprogramowania do tworzenia tego typu grafiki pod systemem AmigaOS 4. Autor ujął nie tylko soft natywny, ale też oprogramowanie webowe czy 68k. Wzorowy tekst, wobec którego ciężko się przyczepić, no może ja bym dał ze dwa zdania więcej o Sodipodi, przy czym autor lojalnie zaznacza, że nie miał z tym programem do czynienia, więc jest w pełni usprawiedliwiony.

Dalej mamy świetny tekst „Marzenia o laptopie”, w którego wplecione jest kilka ciekawostek, o których nawet ja, któremu wydaje się, że dość dobrze znam historię Amigi, nie miałem pojęcia. Dział poświęcony AmigaOS 4 zamyka druga część kursu Hollywooda. Mimo że równie długa, jak poprzednia, to jednak kończy się na 21 stronie, zatem tym razem nie udało się zapełnić 50% użytkownikom AmigaOS. Sprawdźmy zatem co oferują autorzy wywodzący się z pozostałych platform.

„MorphOS i MacOS na jednym dysku” – tekst mówi sam za siebie, być może dla użytkowników Morphosa ciekawy, ja jednak nie będę ukrywał, że go nie czytałem. „Aquaria inne historie” artykuł autorstwa Phibrizzo traktujący o dodatkach do cenionej przez fanów gry Aquaria. Osobiście produkcja mnie nie porwała, natomiast doceniam klimat i niezłą ręcznie rysowaną grafikę. Tekst znalazł się w dziale Morphos, gdzie według słów autora znajdziemy nowszą wersję portu gry, natomiast śmiało mogą go przeczytać również fani AmigaOS 4, gdyż większość dodatków powinna także ruszyć z wersją portu dostępną na system spod znaku Boinga.

„Wspomnień czar starego dziadka od Amigi do MorphOS-a”, wydaje się, że po tekście „Pozwólcie jej odejść…” opublikowanym na PPA zrobiła się jakaś dziwna moda na uzewnętrznianie swoich prywatnych życiorysów amigowych publicznie. Tym razem możemy więc zapoznać się z historią trOLLO, jak to z Amigi 500 przeszedł na Maca PPC. Ogólnie tekst ok. i fani publicystyki mogą poczytać, choć ja powoli mam już przesyt tego typu wspomnień, zwłaszcza że wydaje się, iż w tym wypadku nie brak przekłamań („kupiłem Amigę 500 na przełomie 1989/1990 roku, bo wtedy każdy ją miał” – chciałoby się zapytać, w jakim kraju wówczas autor żył). Kolejnym tekstem trOLLA jest „Prezenty dla PowerMac G4/G5” i ten materiał podobnie jak o Morphosie i MaCOS na jednym dysku, również sobie odpuściłem.

Pora przejść do dla mnie osobiście najciekawszego tekstu numeru „Hollywood APK Compiler, czyli zróbmy sobie APKę”. Jestem pewnie jednym z najstarszych stażem użytkowników programu Hollywood w tym kraju (11 lat), choć przyznam, że nie posiadam dodatku APK Compiler. Zawsze uważałem, że Hollywood jest niesamowicie intuicyjny i kompilacje dla innych platform robi się jednym przyciskiem, tymczasem okazuje się, że w przypadku Androida tak nie jest. Dobrze się czegoś dowiedzieć i nauczyć, cenny konkretny poradnik napisany przez fana Motyla, ale z pewnością przydatny i nam.

„Dyski NTFS i AROS” – jest trzecim i na szczęście już ostatnim tekstem w drugim numerze Amiga NG, którego nie czytałem. „The Legend of Edgar” – dosyć optymistyczna recenzja, moim zdaniem jednak dosyć przeciętnej platformówki, dostępnej dla Arosa i AmigaOS 4, co tym razem Don Rafito uwzględnił w tabelce końcowej (choć zdaje się, że jest też wersja na Morphosa, czego nie ujął). Na kolejnych dwóch stronach trafił się nie ma co ukrywać,  zapychacz w postaci galerii AROSa.

Ostatnim tekstem jest kolejny odcinek serialu z cyklu „Pozwólcie jej odejść…”, tym razem zatytułowany „Powrót do Amigi po latach moje doświadczenia z NG”, pióra Jarokucziego. Choć nie jest to napisane wprost, to jednak w dosyć dyplomatycznych i stonowanych słowach autor zawiera konkluzję, którą po odarciu z „poprawności politycznej” można sprowadzić do zdania „Morphos Rulez, AmigaOS 4 suxx” . Tutaj po raz kolejny nasuwa mi się refleksja, że AmigaOS 4 dla emulatora UAE wcale nie musi być promocją AmigaOS 4.1, a wręcz przeciwnie z powodu powolności działania może być jego antypromocją. Poniekąd przyznaje to sam Jarokuczi pisząc „Żałuję, że nie miałem okazji pracować dłużej na tej wersji zwłaszcza na dedykowanym do tego sprzęcie, być może odkryłbym więcej fajnych właściwości„. Niestety prędkość zniechęca do dłuższej zabawy, dlatego w sumie przychylam się do dosyć kontrowersyjnej tezy Adama wygłoszonej w podcaście Radzika, że tak naprawdę pierwszym komputerem na wejście dla nowego użytkownika powinna być X5000. Z drugiej strony Tabor, będzie i tak 10 razy bardziej komfortowy niż emulator, więc mam nadzieję, że podobne teksty, które będą publikowane w Amiga NG, powiedzmy za pół roku bardziej wnikliwie ocenią i docenią oryginalny system Amigi.

Kontrowersje
Pierwszą kontrowersją, która była podnoszona na naszym forum i o której również sam Adam wspominał w podcaście to sam tytuł czasopisma. Amig_os słusznie zauważył, że jest tylko jedna platforma, która formalnie może być nazywana Amigą Nowej Generacji i oczywiście miał rację. Niemniej ja się nie dziwię wydawcy, że postanowił dać taki, a nie inny tytuł. Co więcej, gdybym to ja tworzył inicjatywę takiego pisma i zależałoby mi na skutecznym pozyskiwaniu autorów z każdego obozu, postawiłbym na dokładnie taki sam szyld. Gdyby gazeta nazywała się inaczej np. Amiga NG & Morphos i Aros, to obawiam się, że mogłoby być to odebrane przez fanów pozostałych systemów niezbyt pozytywnie ze względu na ich osobisty punkt widzenia, który niekoniecznie musi się pokrywać ze stanem faktycznym czy formalno – prawnym.

Drugą zasadniczą kontrowersją, którą stawiałem z kolei ja pytając o sensowność takiego przedsięwzięcia było pytanie, czy podział na trzy platformy może dać w ostatecznym rozrachunku fanom nowych platform ciekawszy rezultat niż np. „ogólnoamigowy” Amigazyn. Oczywiście nie postulowałem pisma wyłącznie o AmigaOS 4, gdyż nie mam złudzeń, że w polskich realiach nie miałoby to żadnych szans. Niemniej zauważyłem, że tak samo, jak w przypadku Amigazynu, gdzie mogę znaleźć apetyczne teksty przeznaczone dla AmigaOS 3, poświęcone np. Image FX, którego uruchomię też na A1, czy Scali, której skrypty mogę uruchomić na Hollywood, znajdę też teksty, które mnie nie zainteresują np. recenzję scandoublera dla A1200. Dalej twierdzilem, że nie inaczej będzie w Amidze NG, gdzie zapewne pojawią się artykuły „wspólne” ale też takie, które z perspektywy użytkownika jednej czy drugiej platformy będą nic nieznaczącą zadrukowaną kartką papieru. Przyznam, że numer pierwszy oparł się tej argumentacji, lecz już w numerze drugim głębokie różnice pomiędzy konkretnymi rozwiązaniami dały już o sobie znać.

Podsumowanie
Pomimo kontrowersji, o których pisałem powyżej, pismo oczywiście oceniam na plus. Adam udowodnił, że jest w Polsce nisza dla tego typu produktu. Z informacji z pierwszej ręki wynika, iż Amiga NG jak dotąd ma średnio około 150 pobrań, czyli można przyjąć, że trafiło do ponad setki czytelników, przy czym widać wyraźną tendencję wzrostową numeru drugiego względem pierwszego. Pomimo że wcielając się w rolę zdeklarowanego użytkownika AmigaOS 4 być może trochę pomarudziłem, to generalnie trzeba powiedzieć, że nie jest źle i 80% tekstów przeczytałem z przyjemnością. Zresztą, nawet gdyby było to 10% to i tak warto byłoby takiego PDFa pobrać. Adam ma ambitne plany na przyszłość, między innymi przejście na papier. Czas pokaże ile uda się z tego zrealizować. Nie ulega jednak wątpliwości, że już dziś dokonał więcej niż się wszyscy spodziewali. Czapki z głów!!!

O Mufa