Tej jesieni sporo się dzieje i nie mam tutaj na myśli wyłącznie wydarzeń z Amiwest. Moje osobiste amigowanie również jest dosyć intensywne, opracowałem dwie części historii Amigi w Polsce, co ze względu na wertowanie starych materiałów jest dosyć czasochłonne. Odwiedziłem gdański Retrokomp. Zmontowałem kolejny odcinek Alfabetu Amigi i sporo eksperymentowałem z nagrywaniem filmów pod SRec. Na to wszystko nakłada się testowanie systemu operacyjnego czy środowiska OpenGL. Czasem przy takim natłoku „poważniejszego amigowania”, człowiek potrzebuje odskoczni i chwili rozrywki.
Chociaż jestem postrzegany jako osoba, która skutecznie opiera się modzie retro, nie znaczy to wcale, iż czasem nie odpalę sobie emulatora, bądź też jakiegoś natywnego tytułu, który nawiązywałby do najwspanialszych lat funkcjonowania „Przyjaciółki”. Tej jesieni żelazną pozycją, która służyła mi za źródło rozrywki był znakomity klon Lemmingów Lix, który w tym roku, względem opisywanej przeze mnie w 2014 wersji, został rozbudowany i co najważniejsze pozbawiony błędów. W ostatnim czasie aura za oknem robi się naprawdę ponura i deszczowa, by nie rzec „ziewająca”, nie zawsze w takich warunkach człowiek ma ochotę ostro pogłówkować, metodycznie analizując strategie przeprowadzenia przez tor przeszkód bezmyślnego stada. Postanowiłem więc poszukać czegoś luźniejszego i bardziej ożywczego, mój wybór padł na Frogatto & Friends.
Gra nie jest nowością, pierwsza wersja dla Amigi powstała niemal cztery lata temu. Początkowo jednak sprawiała pewne problemy techniczne (wymagała wsparcia 3D, co w tamtym okresie równało się używaniu niedoskonałego Wazp3D), potem jakoś nie było okazji, by wgłębić się w nią na poważnie. Niemniej nigdy nie przyszło mi do głowy, by skasować ją z twardego dysku. Tytuł bowiem zarówno w globalnym internecie, jak i na naszym małym podwórku zbierał pozytywne recenzje. Użytkownicy amigowych for chwalili Frogatto za ciekawą pikselową kreskę, czy ogólne nawiązanie do jakże bliskiego Amidze tematu platformówek 2D.
Mnie do Frogatto zachęciły jednak nie tylko opinie innych, ale też pewne ciekawe fakty oraz ludzie, którzy stoją za tym tytułem. Zapewne większość z Was kojarzy jedną z najlepszych gier dla Linuksa, a przy okazji także jedną z najlepszych gier dla AmigaOS 4 Battle Of Wesnoth. Otóż część ekipy stojąca za ta poważną strategią turową, dla odmiany postanowiła zrobić coś diametralnie innego i w ten sposób narodziło się Frogatto & Friends. Bitwa o Wesnoth w CV jest już wystarczającym powodem, by zainteresować się tym tytułem, jednak okazuje się, że z perspektywy amigowca, tych powodów jest więcej. Autorzy jako motywację do stworzenia tego projektu wymienili zbudowanie silnika, który mógłby pomóc w produkcji kolejnych gier 2D, przez programistów pracujących na rzecz bardzo niszowych platform, gdzie jako przykład wyróżniono AmigaOS. Koronnym argumentem świadczącym o sympatii teamu dla ultra niszowych rozwiązań jest sposób dystrybucji gry. W przypadku trzech wiodących systemów operacyjnych gra jest sprzedawana po 9,99$, jednak kilka osób reprezentujących niszowe platformy, takie jak konsola GPX2, czy AmigaOS 4 otrzymało zgodę na wykonanie darmowego portu gry. Zapewne nie tylko sympatia, ale też i trzeźwa kalkulacja wielkości rynku oraz potencjalnie utraconych zysków miały na to wpływ. Niemniej warto docenić ten gest i to nawet pomimo tego, że w sieci można znaleźć nieoficjalne kompilacje pod Windows, określane mianem „darmowych”, z którym to procederem autorzy chyba niespecjalnie chcą walczyć. Ostatnią ciekawostką, o której warto wspomnieć jest swego rodzaju zaangażowanie (przynajmniej od strony promocyjnej, lecz nie wykluczam, że nie tylko) w projekt Tower 57, gry która trochę niespodziewanie z inicjatywy samych autorów ma pojawić się również na AmigaOS 4.
Jak wskazuje sam tytuł bohaterem gry jest żaba, która dosyć często będzie na swej drodze spotykała przyjaciół. Zapewne wielu z Wam automatycznie nasuwają się w tym momencie skojarzenia z SuperFrogiem, jednak oba tytuły dzieli sporo różnic. Oczywiście znajdziemy też trochę cech wspólnych, jak choćby skakanie po platformach czy zbieranie monet, jednak już sposób ich dystrybucji jest inny. W produkcji ze stajni Team 17, mogliśmy zabawić się w hazardzistę, grając w jednorękiego bandytę z trudnym do przewidzenia skutkiem. Tutaj mamy klasyczny sklep, w którym gotówkę możemy wymienić na podniesienie naszego poziomu energii życiowej, zwiększenie zasięgu rażenia naszej broni ofensywnej, którą jak u każdej żaby jest język, czy wzbogacenie się o kilka innych bonusów (przyspieszenie, czasowa ochrona przed wrogami itp.), które od czasu do czasu zostaną aktywowane podczas naszej wędrówki.
Pomimo że zarówno SuperFrog, jak i Frogatto zasadniczo są produkcjami dla najmłodszych (co nie znaczy, że starsi też nie mogą się w to bawić), wydaje się, że ta druga jest odrobinkę mniej bajkowa i nieco poważniejsza. Być może odniosłem takie wrażenie ze względu na wprowadzenie do gry odrobiny wątków przygodowych. Przy czym w słowie odrobina nie ma najmniejszej przesady, gdyż wątki te ograniczają się do dialogów z napotkanymi postaciami, które są pretekstem do rozpoczęcia różnorakich misji, choć najczęściej niewiele z tej paplaniny wynika (być może ze względu na kiepską lokalizację). Od czasu do czasu zmuszani jesteśmy także do odnalezienia ukrytego klucza w konkretnym kolorze, którego potem użyjemy, by otworzyć jakieś drzwi. Dodatkowo grę urozmaicają też dźwignie pełniące funkcję przełączników (to akurat w SuperfFrogu też było) oraz bossowie, których jest kilka, a nie tylko jeden na końcu gry, jak to miało miejsce w SuperFrogu. Zostawmy już jednak na boku flagową platformówkę od Team 17, która jest tematem już na tyle oklepanym, że nie warto się do niego dłużej odwoływać.
Teren gry jest dosyć rozległy i zróżnicowany dodatkowo najeżony sporą masą przeciwników. Spora część z naszych wrogów to jednostki powietrzne bądź miotające (różnego rodzaju nietoperze, czy np. wiewióry ciskające orzechami). Jak by tego było mało część wrogich jednostek jest niezniszczalna tradycyjnymi metodami polegającymi na naskoczeniu na delikwenta z góry czy połknięciu ich językiem. W takim wypadku pozostaje nam wystrzał z połkniętego wcześniej owocu, kamienia czy np. innego „jadalnego” przeciwnika, którego musimy wypluć celując w nadchodzącego wroga. Niestety nasz pocisk porusza się torem parabolicznym, przez co ustrzelenie gada, będącego w poziomej linii prostej przed nami, wcale nie jest takie oczywiste. Jeśli jednak nam się to uda, możemy liczyć na wyskakujące serduszko z których zbudowany jest nasz pasek energii życiowej, czy aktywację, któregoś z zakupionych wcześniej bonusów. Obok żywej materii na przeszkodzie stoją różnego rodzaju kolce czy spadające z góry skalne sople. W przeciwieństwie do części innych platformówek, tutaj na szczęście nie przeszkadza nam woda, gdyż Frogatto jak każda żaba jest doskonałym pływakiem, jednak aby nie było zbyt różowo, pływające w wodzie ryby potrafią zrobić nam krzywdę.
Generalnie gra, zwłaszcza na poziomie łatwym, gdzie przy zetknięciu z przeciwnikiem tracimy pół serduszka ( po dokonaniu odpowiednich zakupów w sklepie możemy ich mieć cztery, a poźniej w miarę postępów w grze nawet więcej) nie jest specjalnie trudna, gdyż w takim wypadku musimy „umoczyć” aż osiem razy i nigdzie przez ten czas nie doładować energii, by stracić życie (oczywiście można też stracić życie od razu wpadając w przepaść). Jednakże mozolne przedzieranie się przez lokacje najeżone hordami przeciwników może być męczące. Autorzy postanowili ułatwić nam życie i rozmieścili w grze cokoły umożliwiające teleport do dowolnego, acz wcześniej przez nas odwiedzonego świata. Inną przydatną budową są fontanny, których odwiedzenie regeneruje zapas naszych serduszek. Ostatnim ważnym miejscem jest… WC. Wejście do kibelka umożliwia nam zapisanie gry. Dodam, tylko że jeśli się nie zapiszemy i mimo wszystko utracimy życie, których jest nieskończoność, to nie jesteśmy karani wielkimi konsekwencjami. I tak bowiem, używając slangu giercmanów, „zrespimy się” w lokalizacji, w której wyzionęliśmy ducha, a jedyną karą są utracone monety, które zebraliśmy od czasu naszego ostatniego „sejwu”. Oczywiście monety te możemy ponownie zebrać.
To w zasadzie wszystko, co musimy wiedzieć w kontekście samej rozgrywki. Dodam tylko, że obok trybu głównego dostępne są trzy tryby zręcznościowe wyścig po monety, bieg i wspinaczka. Tutaj już nie ma tak łatwo dysponujemy tylko jednym życiem i dodatkowo musimy walczyć z czasem. Zabawa jest więc w tym wypadku typową walką o przetrwanie, którą prędzej czy później, ale raczej prędzej musimy przegrać.
Na koniec kilka słów o technikaliach. Jak już wspomniałem wcześniej Frogatto & Friends, pomimo iż jest grą 2D, do działania wymaga akceleracji 3D. Niestety niewiele to pomaga w zakresie płynności gry. W programie nie ma licznika fps, lecz z całą pewnością daleko jest tutaj do optymalnych 60fps, szczerze powiedziawszy wątpię, czy na mojej konfiguracji osiągam chociaż 25fps. Ogólnie nie ma tragedii czy efektu slideshow, grać się da a dynamika rozgrywki jest na dobrym poziomie, niemniej łatwo spostrzec, że płynność działania to nie jest najmocniejsza strona gry. Co ciekawe nie ma to nic wspólnego z brakiem mocy naszych konfiguracji, gdyż zajętość procesora podczas gry jest bardzo daleka od 100% (na X1000 zazwyczaj jest to około połowy tej wartości). Nie wydaje się zresztą, że jest to cecha amigowego portu, gdyż oglądając na YT, kilka filmów poświęconych Frogatto a nagranych na PC również można się do tego przyczepić. Autor amigowej wersji Hugues 'HunoPPC” Nouvel, dosyć się napracował, tworząc w sumie siedem ikon startowych z różnymi konfiguracjami gry, są one pogrupowane w trzech katalogach, slow, fast i really fast. Być może konfiguracje te robią różnice w przypadku słabszych platform, takich jak SAM, jednak użytkownikom Amigi One X1000 i X5000, zdecydowanie polecam katalog really fast (tak zresztą zaleca też Huno) i plik „Frogatto_Polski_1024_High_Quality”. Tak skonfigurowana gra będzie działać dokładnie tak samo niepłynnie, jak konfiguracje z katalogu slow, lecz grafika będzie wyświetlana z „mniejszym zoomem”, a co za tym idzie da nam większe pole widzenia. Ewentualnie zamiast ikony z polską flagą, można się zainteresować wersją angielską. Gra nie jest bowiem do końca zlokalizowana (część dialogów nadal jest po angielsku) w dodatku jakość tej lokalizacji pozostawia wiele do życzenia. Tyle niemiłych informacji, pozostałe są dużo lepsze. Mam tutaj na myśli oprawę. Grafika, choć stylizowana na pierwszą połowę lat 90-tych jest po prostu ładna i trudno się do niej przyczepić, no chyba, że ktoś nie lubi pikselowego sznytu. Muzyka jest zróżnicowana, momentami oddająca klimat danej lokacji. Nie jest to może arcydzieło, które będziemy nucić po zakończeniu gry, z drugiej strony nie powinna nas także specjalnie nużyć.
Podsumowanie
Niezła grywalność, wyważony poziom trudności idący w parze ze sporą liczbą miejsc zapisu gry. Wszystko to okraszone ciekawą i dobrą grafiką oraz przyzwoitą muzyką. Taka mieszanka musi dać bardzo dobry produkt, w którego warto zagrać i tak jest w istocie. Słabe dialogi połączone z kiepską lokalizacją oraz płynność, która mogłaby być lepsza, rzucają niewielką rysę na ten wizerunek. Niemniej z całą pewnością nie mogą nim zachwiać. Frogatto & Friends, to po prostu dobra gra, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu fanowi platformówek.
Dodaj komentarz