Emulacja konsoli Sega Mega Drive

 

16-bitowa konsola Segi to sprzęt, który może wywoływać dosyć mocne skojarzenia z Amigą, ten sam procesor, czyli Motorola 68000, bardzo wiele wspólnych tytułów gier, czy też podobny okres dominacji na rynku to fakty, które jako pierwsze przychodzą na myśl. Narodziny Mega Drive nie są jednak w żaden sposób związane z historią naszego komputera, a bardziej z automatami do gier, które w drugiej połowie lat 80-tych wciąż odgrywały bardzo ważną rolę. Sega wprowadziła do salonów kilka swoich systemów gier zbudowanych na bazie MC 68000, zamysł był taki, aby nowa konsola była z nimi w możliwie dużym stopniu kompatybilna, tak by hity z salonów można było łatwo przenieść na urządzenie domowe i w ten sposób zaskarbić sobie serca oraz portfele graczy.

Plan wprowadzono w życie 29 października 1988, kiedy to system wystartował w Japonii. W porównaniu do konsoli NES, która dominowała na tamtejszym rynku już od pięciu lat, specyfikacja techniczna wyglądała imponująco:


Procesor: Motorola 68000 7.67 MHz
Koprocesor: Zilog Z80 (3.58 MHz)
Grafika: 320×240 (PAL) lub 320×224 (NTSC) kolory: paleta 512, z czego 64 wyświetlane jednocześnie na ekranie
Dźwięk: 6-kanałowy (TI 76489 PSG, Yamaha YM2612)
Pamięć: 64K RAM (68000), 64K video RAM, 8K RAM (Z80)


Niestety hity z automatów plus znakomite jak na owe czasy możliwości techniczne, nie przyniosły sukcesu. Zaledwie 400 tysięcy sprzedanych egzemplarzy Mega Drive w pierwszym roku życia konsoli, nie pozwoliły na wyprzedzenie nie tylko 8-bitowej maszynki Nintendo, ale również egzotycznego (z punktu widzenia Europejczyka) systemu TurboGrafx-16. Z początkiem 1989 roku produkt Segi zadebiutował w USA pod nazwą Genesis (gdyż marka Mega Drive była w tym kraju już zajęta) i na tamtym rynku poszło Japończykom dużo lepiej. Strategią marketingową było pozyskanie znanych osobistości do firmowania gier swoim nazwiskiem, że wymienię takie sławy jak Michael Jackson czy Evander Holyfield. Drugim ważnym aspektem było nawiązanie współpracy z kilkudziesięcioma zewnętrznymi producentami oprogramowania, w tym tak znaczącymi, jak Electronics Arts. Trzecim sprawna, agresywna kampania reklamowa. Cała ta mieszanka pozwoliła na osiągnięcie sporego sukcesu za oceanem, który stopniowo rozlewał się także na Europę i pozostałe ważne rynki. Według różnych szacunków na świecie sprzedało się między 30 a 40 milionów sztuk tej konsoli. Co prawda nie pozwoliło to wyprzedzić głównego konkurenta, czyli Super Nintendo, niemniej i tak jest to liczba imponująca. Przypomnę, że największy sprzedażowy hit spod znaku Amigi, czyli A500 zszedł z taśm montażowych w liczbie około 10 razy mniejszej.

Sega Mega Drive

Duże wrażenie robił też cykl życia konsoli. Co prawda w kraju macierzystym produkcję Mega Drive zakończono w 1995r, jednak w USA wytwarzano Genesisa o dwa lata dłużej. Ostatnie oficjalne licencjonowane gry Segi (nieoficjalne powstają do dziś) wychodziły na rynek w 1998r, a więc w 10 lat po premierze urządzenia. Dla konsoli powstały przystawki Mega CD oraz 32X, które promowano i sprzedawano, nawet wówczas, gdy na rynku istniał już wyposażony w napęd optyczny 32-bitowy Saturn. Pomimo bogatej historii okraszonej mnóstwem świetnych gier (na Genesisa wyszło niemal tysiąc tytułów) i sporej popularności również w Europie, 16-bitowa konstrukcja Segi w Polsce przeszła praktycznie bez echa. Ciekawostką jest jednak Power Pegasus, będący krajowym klonem omawianej konsoli. O ile jednak o Pegasusie, czyli klonie NESa, wiedzieli niemal wszyscy, o tyle o jego następcy, który tym razem był odwzorowaniem konkurencyjnej marki nie słyszał prawie nikt. Nic dziwnego produkt ten został dostarczony na rynek w symbolicznych ilościach i dziś uchodzi za kolekcjonerskiego białego kruka.

Power Pegasus – rodzimy klon konsoli.

Dla AmigaOS4 dostępne są aż cztery emulatory Genesisa, przy czym od razu uprzedzam, że żaden z nich nie jest tak dobry i tak przyjazny, jak emulatory konkurencyjnego SNESa. Niestety nie ma wśród tej czwórki programu, który potrafiłby emulować przystawki Mega CD i 32X. W ogóle wydaje się, iż Sega wytwarzała sprzęt trudny w emulacji. Widać to dobrze na przykładzie konsol następnej generacji. Emulator Nintendo 64 powstał dla AmigaOS 3 już blisko 20 lat temu, niedługo potem zadebiutował emulator PSX, od wielu lat dla AmigaOS 4 mamy Virtual Jaguara, tymczasem emulatora Segi Saturn nie udało się przenieść na Amigę do dziś. Wracając do tematu, czas na przedstawienie bohaterów niniejszego artykułu.

AmiGenerator
Program przeniesiony na Amigę przez Mathiasa „AmiDoga” Roslunda. Data wrzucenia pliku na serwer OS4Depot sugeruje rok 2015, niech jednak nikogo to nie zmyli, ktoś po prostu po latach zrobił wrzutkę archiwum, które na domowej stronie Amidoga było dostępne już od 2005 roku. Zatem emulator, delikatnie rzecz ujmując nie jest już nowy, przy czym nie jest to winą zaniedbań po stronie amigowej. Program macierzysty, czyli Generator, zakończył swój rozwój 7 maja 2003 roku, na wersji 0.35 i takim też numerem jest sygnowane ostatnie wydanie AmiGeneratora. Ciekawostką jest fakt, iż plik wykonywalny występuje tutaj w dwóch odsłonach zwykłej i turbo, ta druga wersja jest o tyle warta podkreślenia gdyż do emulacji eksperymentalnie wykorzystuje technologię JIT. Zatem wbrew temu, co się powszechnie myśli, to nie E-UAE z Petunią jest pierwszym emulatorem JIT emulującym Motorolę 68k, gdyż wiele lat wcześniej pionierem był tutaj AmiGenerator. Gwoli sprawiedliwości należy jednak dodać, że Petunia oferuje zdecydowanie większą wydajność.

Wersję turbo polecam jedynie dla Amig klasycznych oraz słabszych maszyn typu SAM440EP. AmiGeneratorT.exe obok eksperymentalnego trybu emulacji (który nie pozostaje bez wpływu na kompatybilność z grami), zawiera też inne ograniczenia takie jak wyświetlanie obrazu jedynie w trybie 8-bitowym, odtwarzanie dźwięku w słabszej jakości oraz kilka innych trików mających na celu maksymalne zwiększenie prędkości emulacji kosztem pogorszenia jej jakości. Tymczasem zwykła wersja wyświetla obraz zawsze w trybie 16-bit i obsługuje wszystkie „ficzersy” standardowej konsoli Sega Mega Drive.

AmiGenerator – na najnowszych Amigach jest praktycznie bezużyteczny.

Niestety program ten z punktu użytkownika dzisiejszych Amig jest ciekawostką. Powstał w czasach królowania komputera AmigaOne XE i na tej maszynie się sprawdzał, sprawdzi się zapewne również na komputerach SAM440 i Pegasos oraz na innych sprzętach wyposażonych w klasycznego Radeona 9200, a najlepiej starszego 7xxx. AmiGenerator nie działa w trybie okienkowym oraz nie posiada opcji skalowania obrazu. Wymaga do działania ekranu o szerokości 320 pikseli. Taki tryb graficzny przy odrobinie kombinowania można osiągnąć na starszych kartach graficznych, jednak jest nie do uzyskania na jednostkach RadeonHD. Zatem na nowszych systemach albo emulator nie uruchomi się wcale informując o braku możliwości otworzenia ekranu, albo też uruchomi się w jakimś dziwnym trybie z podwójnym, rozjechanym obrazem. AmiGenerator nie posiada też własnego GUI, obsługa odbywa się poprzez wpisanie odpowiednich parametrów w konsoli. Ze względu na znikome wartości użytkowe dla posiadaczy Amig wyprodukowanych w obecnej dekadzie, nie będę ich opisywał. Zainteresowani szczegóły znajdą w dokumentacji.

DGen
Tym razem mamy do czynienia z programem dużo młodszym, a co za tym idzie dużo bardziej przystosowanym do dzisiejszych realiów. Trudno jednak uznać ten emulator za „świeżynkę”, gdyż ostatnia wersja dla AmigaOS 4 oznaczona numerem 1.24 pochodzi z grudnia 2012 roku. W tym wypadku Amiga niestety została nieco z tyłu za światem, gdyż ostatnia wersja dla „wiodących proszków” to 1.33 z lipca 2014 roku. D-Gen oferuje opcje skalowania w górę (jednak bez żadnego filtrowania obrazu), tryb okienkowy bądź pełnoekranowy i obsługę pada. Nie zmusza użytkownika do korzystania z Shella, gdyż dwuklik na ikonę emulatora, automatycznie otwiera requester z którego możemy wybrać stosowny ROM z grą. Dodatkowo dostępna jest minimalistyczna nakładka DGen-GUI, która pozwala na wybór parametrów obrazu, szkoda jednak, że zabrakło tam możliwości wyboru standardu wyświetlania PAL (emulator domyślnie pracuje w trybie NTSC), co czasami się przydaje.

Po uruchomieniu programu możemy go obsługiwać na żywo z poziomu klawiatury, gdzie:


Escape – wyjście z emulatora
Tab – reset konsoli
z – pauza
Alt+Enter – przełączanie okno / pełny ekran
F12 – wykonanie screenshota
F2 – zapis stanu gry
F3 – załadowanie stanu gry
0-9 – wybór slotu zapisu gry


Jak już pisałem wcześniej Sega produkowała maszyny dosyć ciężkie w emulacji. D-Gen uruchomiony w standardowej wielkości oknie zabiera powyżej 65% mocy procesora A1-X1000 przy włączeniu opcji skalowania ekranu ta wartość nieznacznie wzrasta. W związku, z czym nie założyłbym się o duże pieniądze, że każda Amiga NG, w tym SAM440EP, będzie tutaj konfiguracją całkowicie wystarczającą, zwłaszcza że w przeciwieństwie do wielu innych emulatorów (w tym AmiGeneratora), w dokumentacji D-Gena nie znalazłem żadnej wzmianki na temat możliwości ustawienia frameskipu. Niemałe wymagania nie idą w parze z dokładnością emulacji. Oczywiście spokojnie uruchomimy około 90% gier stworzonych dla Mega Drive / Genesisa, niemniej znalazłem kilka tytułów takich jak Generations Lost czy ostatnie odsłony serii symulatorów piłki nożnej FIFA, które pod emulatorem D-Gen nie chciały ruszyć.

Najbardziej znany bohater gier Segi – jeż Sonic. Jego losami z powodzeniem możemy pokierwoać za pomocą emulatora DGen.

Podsumowując z punktu widzenia użytkownika Amigi One X1000, emulator dużo lepszy niż AmiGenerator, wygodniejszy w obsłudze oferujący więcej możliwości. Niemniej trudno ocenić ten program inaczej niż jako średniaka, brakuje kilku ważnych opcji, takich jak filtrowanie obrazu, czy pomijanie klatek, które może się przydać na słabszych maszynach. Kompatybilność z grami również pozostawia nieco do życzenia.

Genesis Plus
Pierwszy emulator Segi, który starał się dorównać przyjaznością obsługi amigowym emulatorom SNESa, a więc był wyposażony w ładny frontend z czytelną listą ROMów oraz sekcją ustawień i mapowania klawiatury. Niestety wersja 1.2 dostępna na OS4Depot w chwili, gdy piszę te słowa obchodzi właśnie 14 urodziny i jest dziś jeszcze mniej przydatna niż AmiGenerator. Każda próba uruchomienia gry kończy się zwiechą programu. Na szczęście ze strony domowej Ventzislava „drHirudo” Tzvetkova, który, nawiasem mówiąc, jest także autorem portu D-Gen, można pobrać o kilka lat młodszą odsłonę Genesis Plus oznaczoną numerem 1.3.2. Niestety drHirudo jest znany z tworzenia dosyć ascetycznych emulatorów, więc w tym wypadku nie ma co liczyć na GUI. Znowu jedyne co otrzymujemy po dwukliku na ikonę emulatora to requester, którego kod był żywcem wzięty z emulatora DGen (tytuł na belce okna requestera to DGen: Select a file..). Mimo „tej zmyłki” po dokonaniu wyboru rzecz jasna nie uruchamia się DGen, można się o tym łatwo przekonać ładując grę FIFA 98, która tym razem startuje bez najmniejszego problemu. Zaznaczam, jednak że mimo iż ten emulator charakteryzuje się większą kompatybilnością, to nadal można znaleźć pojedyncze produkcje, które pod Genesis Plus nie ruszą. Dodam też, że omawiany emulator jest zauważalnie mniej wymagający od poprzednika, zabierając na X1000 nieco poniżej połowy mocy procesora. Mimo sporych zapasów mocy i zadowalającej prędkości emulacji trudno pominąć efekt niezbyt czystego, rwanego dźwięku. Co ciekawe Genesis Plus również posiada tryb turbo, przy czym jest to rozwiązane znacznie lepiej niż w przypadku AmiGeneratora. Nie ma osobnego pliku wykonywalnego, a dodatkowo możemy ten tryb aktywować bądź wyłączyć w dowolnym momencie pracy. Przy włączonym trybie turbo, gry na moim komputerze działają zdecydowanie za szybko, ale efekt nieczystego dźwięku i tak jest słyszalny. Szkoda, bo psuje to odbiór całości i daje wrażenie jakby emulacja nie była wystarczająco wydajna.

Starsza kompilacja Genesis Plus posiadała wygodne GUI oraz opcję skalowania obrazu.

Atutem omawianego programu, względem pierwszego z trójki opisanych emulatorów jest fakt, iż potrafi pracować zarówno w trybie okienkowym, jak i pełnoekranowym, jednak minusem wobec drugiego jest brak możliwości skalowania obrazu. W efekcie możemy grać w oknie o wielkości przysłowiowego znaczka pocztowego lub też na fullscreenie 640×480, gdzie jednak obraz z emulowanej konsoli będzie wypełniał jedynie 25% ekranu. Pewnym minusem jest też obsługa pada. Co prawda Genesis Plus również obsługuje kontrolery gier, jednak zazwyczaj pad nie jest aktywowany domyślnie (trzeba to zrobić ręcznie klawiszem F11). Poza tym nie wszystkie przyciski działają, używając mojego Logitecha Dual Action nie mogłem uzyskać przycisku Start czy D (co w przypadku emulatora DGen nie stanowiło problemu), w związku z czym i tak musiałem momentami wspomagać się klawiaturą. Obsługa programu wygląda trochę inaczej niż w przypadku poprzednika:


TAB – twardy reset konsoli.
Enter – przełączanie wyświetlania fullscreen / windowed.
F6 – włączenie i wyłączenie trybu turbo.
F7 – załadowanie stanu gry.
F8 – zapis stanu gry.
F10 – miękki reset.
F11 – przełączanie wejścia joysticka.


Jak widać względem konkurenta jest kilka nowych opcji, jak tryb turbo, soft reset czy przełączanie wejścia kontrolera gier, a jednocześnie brak możliwości wyboru slotu zapisu.

Niespełnione marzenie Amigowców, czyli Mortal Kombat 3, uruchomiony na Genesis Plus 1.3.2.

Podsumowując trudno jednoznacznie stwierdzić, który z tych emulatorów jest lepszy, z jednej strony Genesis Plus ma kilka rzeczy, które uzasadniają słowo „Plus”, z drugiej łatwo znaleźć też niejeden minus. Najlepiej chyba używać tych programów naprzemiennie w zależności od konkretnie uruchamianej gry.

Final Burn Alpha
Multiemulator autorstwa Huguesa „HunoPPC” Nouvela. Atutem względem wcześniej wymienionej trójki jest jego stały rozwój. Ostatnia wersja 0.2.97.43.R1 została opublikowana 10 marca 2019 roku. Ma to swoje przełożenie na kwestię kompatybilności z grami. Różnice w tym względzie dobrze obrazuje, przypominająca nieco kultowego Flashbacka produkcja Generations Lost. W przypadku emulatora D-Gen gra nie uruchamia się wcale, w przypadku Genesis Plus, gra się uruchamia, można zobaczyć plansze tytułowe oraz fragmenty symulacji rozgrywki generowane przez konsolę, jednak nie można grać samemu. W przypadku FBA nie ma już tutaj najmniejszych problemów. Muszę jednak podkreślić, że pomimo bardzo dużej kompatybilności omawianego emulatora nadal nie jest możliwe uruchomienie 100% gier stworzonych dla Genesisa. Na przykład na tę chwilę nie ma na Amidze możliwości zagrania w grę FIFA 97 w wersji dla konsoli SEGA (choć co ciekawe można zagrać w FIFę 98 i to zarówno pod Genesis Plus, jak i Final Burn Alpha). Niemniej mimo drobnych zastrzeżeń nie ma najmniejszych wątpliwości, że FBA jest na tym polu liderem.

Liderem jest także na kilku innych frontach. Jednym z nich jest jakość emulacji dźwięku, w wypadku tego emulatora muzyka i inne odgłosy brzmią naprawdę czysto i nie ma się do czego przyczepić. Dodatkowo ten emulator pozwala na regulację parametrów dźwięku takich jak metoda odtwarzania (SDL, AHI) czy częstotliwość (domyślnie jest to 32000Hz). Również w kwestii ustawień obrazu omawiany program nie ma sobie równych. Dostępnych jest wiele metod skalowania i filtrowania. Miłym bonusem jest dodatkowy benchmark, który testuje wszystkie dostępne metody skalowania oferowane przez FBA, dzięki niemu otrzymujemy w konkretnych liczbach dane na temat wpływu danej metody prezentowania obrazu na nasz komputer. Dodam, że emulator nie grzeszy małą pazernością na zasoby i przy emulacji Segi, potrafił obciążyć procesor mocniejszej wersji A1 – X5000 nawet na poziomie 85%.
Kolejnym aspektem jest możliwość zapisu stanu gry, tutaj oferta FBA jest wystarczająca, gdyż możemy wykonać „save game” i „load game” w dowolnym momencie gry.

Interfejs Final Burn Alpha, na pewno może cieszyć oko estetyką i mnogością szczegółów. Niekoniecznie jednak wygodą obsługi.

Opisując poprzednie programy pisałem o ich skromnej, wręcz ascetycznej prezencji, w tym wypadku jest „przegięcie” w drugą stronę. Pełna instalacja FBA to są gigabajty danych. Przykładowo katalog z grafikami służącymi jako preview dla gier, otwiera się na mojej X1000 dobre kilka sekund i zawiera około 8 tysięcy obrazków. Zaznaczam przy tym, iż nie jest to pełna galeria obsługiwana przez aktualną wersję programu. Plik tekstowy stworzony w czystym ASCII z listą obsługiwanych gier (oczywiście wszystkich, nie tylko tych dla Mega Drive) liczy sobie ponad 1MB wielkości. Charakterystyczną cechą FBA jest akceptacja ROMów o konkretnej nazwie, która musi być zgodna z tytułem wymienionym na liście gier. W przypadku gier dla 16-bitowej Segi, dana gra musi zawierać przedrostek md. Przykładowo ROM z grą Cool Spot musi być zapisany tak: md_coolspot.zip. Oznacza to, że nie możemy użyć pierwszego lepszego archiwum z grą znalezionego w sieci lub inaczej możemy go użyć, lecz najpierw musimy zmienić jego nazwę i jeszcze liczyć na to, że ta konkretna rewizja ROMu będzie kompatybilna z FBA. W przypadku gdy chcemy sobie w ten sposób przygotować kilkadziesiąt czy więcej pozycji, trzeba już mówić o niewdzięcznej mrówczej pracy. W praktyce robi się więc tak, że ściąga się całe kompletne ROM-sety, z odpowiednio spreparowanymi plikami przeznaczonymi specjalnie dla Final Burn Alpha. Nie będę pisał, jak i gdzie je znaleźć, gdyż jak wiadomo kwestie abandonware wciąż pozostają w naszym kraju nieuregulowane i budzą kontrowersje. Z pewnością każdy, kto chce do takich zbiorów dotrzeć, prędzej czy później sobie poradzi.

Reasumując w przeciwieństwie do konkurentów, kompletne przygotowanie środowiska do komfortowej pracy z FBA, wymaga czasu i ściągania olbrzymiej ilości danych. Jednak jeśli już to zrobimy otrzymamy całkiem niezły emulator, z ładnym cieszącym oko GUI i tysiącami gier opatrzonych podglądami w formie obrazka, których prawdopodobnie nie damy rady ograć do końca życia. Nadmiar bogactwa nie zawsze równa się wygodzie obsługi. Osobiście nie do końca przepadam za emulatorami, które nie są wyspecjalizowane pod jedną konkretną platformę. Ostatnia odsłona FBA potrafi udawać aż około 30 różnych systemów. GUI emulatora nie posiada rozwijanego menu, z którego poziomu łatwo można by się dostać do gier dla konkretnego automatu czy konsoli. Całość obsługiwana jest z poziomu skrótów klawiszowych bądź pada. Brak menusów, brak suwaków czy ogólnie brak obsługi myszy bardzo doskwiera. W praktyce wygląda to tak, że po uruchomieniu emulatora klawiszami F1 bądź F2 przeskakujemy o jedną emulowaną platformę do przodu, bądź do tyłu, w skrajnie niesprzyjającym układzie może się zdarzyć, iż aby się dostać do sekcji dla Segi Mega Drive, będziemy musieli wcisnąć klawisz F1 aż 31 razy. Gdy już tam dotrzemy naszym oczom ukaże się olbrzymia lista gier przy której nie znajdziemy suwaka przewijania. Na szczęście wpisując z klawiatury odpowiednią literę, zawartość listy przesunie się do tytułów, które rozpoczynają się na tę literę. W przypadku FBA nie będę opisywał wszystkich skrótów klawiszowych, gdyż przed kilkoma laty raz już to zrobiłem recenzując program, po czym okazało się, że w nowszych odsłonach tego emulatora część skrótów się zmieniła. Najlepiej więc na bieżąco studiować dokumentację dołączoną do programu. Po opanowaniu skrótów klawiszowych można się jakoś do obsługi Final Burn Alpha przyzwyczaić, jednak nie będę ukrywał, że dla mnie poruszanie się po FBA bardziej przypomina spacer z maczetą po gęstej dżungli niż jazdę samochodem po pustej amerykańskiej autostradzie.

Generations Lost – ekskluzywny hit dla Segi, który potrafi sprawiać kłopoty w emulacji… na szczęście nie dla programu klasy FBA. Na zrzucie ekranowym prezentuję dwie z kilkunastu metod skalowania obrazu.

Na koniec trzeba napisać o jeszcze jednej rzeczy. Chociaż Final Burn Alpha jest programem darmowym, to aby móc korzystać z jego wszystkich zalet, w tym emulacji Segi musimy zarejestrować bibliotekę LibBoostyGFX 2. Biblioteka ma status donationware, więc aby uzyskać klucz należy dokonać datku na rzecz autora. Trzeba przy tym zaznaczyć, że najniższa akceptowana kwota jest naprawdę symboliczna, gdyż wynosi 5 euro, niemniej trójka pozostałych konkurentów jest programami o statusie freeware.

Podsumowanie
Na początku artykułu pozwoliłem sobie na stwierdzenie, iż żaden emulator Segi Mega Drivie nie jest tak dobry i tak przyjazny, jak emulatory konkurencyjnego SNESa, które mogą stanowić wzór do naśladowania dla wszystkich amigowych programów tego typu. Myślę, że po lekturze tego artykułu również dojdziecie do tych samych wniosków. Nie było przypadkiem, że przez te lata istnienia bloga już dawno zdążyłem opisać emulację wszystkich popularnych systemów a z Mega Drive czekałem tak długo. Stare platformy mają swoich zagorzałych fanów, którzy nawet dziś porównują miedzy sobą ich możliwości. W sieci znajdziemy mnóstwo filmów porównujących gry Amigi z Atari ST, DOSem czy też np. z Genesisem. Niewątpliwie jest też bardzo dużo materiałów z gatunku SNES vs. Sega Mega Drivie. Nie mam zamiaru w niniejszym tekście rozpoczynać kolejnej dysputy „o wyższości jednych świąt nad drugimi„, niemniej pod AmigaOS 4 ze względów czysto praktycznych, gdy zapragniemy pograć w takie tytuły jak Earthworm Jim, Mortal Kombat 3 czy Micro Machines 2, znacznie lepiej i wygodniej będzie uruchomić emulator Super Nintendo. Nie można jednak zapomnieć o tym, że Genesis doczekał się też około setki tytułów ekskluzywnych. Jeśli więc chcemy pokierować przygodami popularnego jeża Sonica, jeśli interesują nas takie tytuły jak Castlevania: Bloodlines czy Quad Challenge, nie mamy wyjścia musimy uruchomić emulator Segi. Wydaje się, że pomimo pewnych niedogodności zdecydowanie najlepszym wyborem będzie Final Burn Alpha. Jeśli mamy awersję do „przerośniętych emulatorów” bądź po prostu nie chcemy płacić to powinniśmy skierować swój wzrok na programy DGen i Gensesis Plus, które ze względu na swoje zalety i braki, powinno używać się zamiennie w zależności od konkretnej gry. Z kolei AmiGeneratora można polecić jedynie użytkownikom najstarszych konfiguracji.

O Mufa