Amiga i nieprawdziwe mity

Od samego początku istnienia Amigi różnoracy pseudoeksperci wygłaszali opinie mające na celu dyskredytowanie „przyjaciółki” najczęściej tylko po to aby zniechęcić do niej niezdecydowanych i skierować ich zainteresowania na konkurencyjne tory. W początkowym okresie w takich działaniach przodowali użytkownicy Atari, potem byli amigowcy którzy przesiedli się na pecety. Nie chciałbym jednak cofać się do czasów historycznych i odnosić się do haseł typu „Amiga miga”, tylko skupić się na okresie współczesnym. Okazuje się że przykry trend z końca lat 90-tych kiedy to w sianiu zamętu i dezinformacji specjalizują się niemal wyłącznie byli amigowcy niestety nadal się utrzymuje, różnica jest tylko taka że kiedyś byli to ludzie którzy porzucili AmigaOS na rzecz Windows, dziś to grupa która zrezygnowała z amigowania na rzecz systemu MorphOS.
Oczywiście celem niniejszego tekstu nie jest atakowanie kogokolwiek, tak jak kiedyś zdecydowana większość z tych którzy zrobili przesiadkę na Windows to byli spokojni i inteligentni ludzie, dobrze wspominający Amigę i w najmniejszym stopniu nie odczuwający potrzeby indoktrynacji innych (kto zresztą z nas nie używa w mniejszym bądź większym stopniu windy), tak samo jasnym jest fakt że spora grupa mosowców po prostu cieszy się z użytkowania swojego systemu i nie angażuje się przy tym w wojny podjazdowe ze zwolennikami innych rozwiązań. Są nawet tacy którzy do swojego sprzętu przeznaczonego dla Morphosa dokupili komputer Sam czy AmigaOne i dzieląc się swoimi doświadczeniami stanowią źródło cennej wiedzy.
Niestety propagandowi bojówkarze nawet jeśli stanowią mniejszość, często okazują się być grupą najbardziej słyszalną a ich kontrowersyjne tezy oparte najczęściej nie na doświadczeniach a własnym mniemaniu, wobec biernej a niekiedy wręcz przychylnej im administracji portali amigowych często uznawane są za niezaprzeczalne fakty.
Pojedyncze wypowiedzi osób które próbują z tym walczyć zazwyczaj giną w morzu niemerytorycznej kłótni toczonej przez fanatycznych ludzi którym przeszkadza że Amiga dalej się rozwija. Dlatego uznałem że warto zdementować pewne rzeczy w formie bardziej oficjalnego tekstu.

Mit pierwszy – „AmigaOne to totalnie nieudany złom, którego błędy dyskwalifikują ten komputer do jakiegokolwiek użytku”.

W rankingu na najlepsze rozwiązanie sprzętowe umieściłem Amigę One XE na trzecim miejscu jest to pozycja całkowicie uzasadniona. Użytkowałem ten komputer przez niemal 8 lat i byłem z niego zadowolony. Większość negatywnych rzeczy jakich naczytałem się na temat nigdy nie znalazła potem potwierdzenia w faktach, tak było np. z rzekomo problematyczną sieciówką, której działanie mogę z doświadczenia określić tylko w jeden sposób – 100% niezawodność.
Komputer przez długie lata działał całkowicie sprawnie, raz uległ tylko awarii ale bezproblemowo i szybko naprawiłem go w autoryzowanym serwisie obalając zarazem kolejną rozgłaszaną wszem i wobec bujdę jakoby sprzętu tego nie dało się serwisować. Oczywiście nie ma rzeczy idealnych i zawsze można się do czegoś przyczepić. W przypadku A1 XE zaleca się (choć nie jest to absolutnie konieczne) dokonanie fixa polegającego na połączeniu odpowiednich ścieżek na płycie. No ale takie sytuacje występowały już przecież dużo wcześniej, ilu z nas nie fixowało np. A1200 z Escomu aby stacja dysków czytała tzw. NDOSy? Płyta jest także wybredna w kwestii obsługiwanych kości pamięci, tylko znowu można zadać pytanie jak często przez te kilka lat używania komputera decydujemy się na wymianę bądź dołożenie RAMu, raz, może dwa? Zapewne znaczna część użytkowników, którzy zakupią komputer z już zainstalowaną pamięcią nie uczyni tego nigdy, ci którzy na taką wymianę się zdecydują, przy odrobinie wysiłku namierzą obsługiwaną kość.

Na koniec napisze o moim doświadczeniu z imprezy AmigaX Party w Warszawie, które może być dobrą puentą dla omawianego zagadnienia. Spotkałem tam człowieka, posiadacza Pegasosa 2 (stawianego często za wzór klasowego sprzętu przez krytykantów A1), który nabył  Amigę One G4 XE. Na pytanie dlaczego to zrobił, odpowiedział krótko AmigaOS 4.1 pod AOne sprawuje się zdecydowanie lepiej.

Mit drugi„AmigaOS 4 jest technicznie bity przez MorphOS-a z każdej strony”.
Pozwoliłem sobie dosłownie zacytować jedną wypowiedź z popularnego amigowego portalu, która oddaje sens typowych życzeniowych bajeczek opowiadanych najczęściej przez samych developerów MOSa. Jedno co jest pewne to fakt że tacy ludzie „z każdej strony”, mają oczywisty interes w zwiększaniu sprzedaży systemu nad którym pracują, często kosztem systemu Amigi. Jak to się jednak ma do rzeczywistości? Można by napisać na ten temat cały artykuł, a nawet kilka artykułów. Chcę by mój tekst był jednak możliwie krótki i zwarty dlatego pozwoliłem sobie wyłowić inny świeży wątek z tego samego forum dotyczący kwestii przeniesienia systemu MorphOS na komputer AmigaOne X1000. Oczywiście z różnych względów fakt ten nigdy nie będzie miał miejsca, ale dla potrzeb porównania technicznego załóżmy że hipotetycznie port MOSa o dzisiejszych możliwościach własnie powstał. Ja jako użytkownik A1 X1000 mam prawo narzekać na niektóre braki AmigaOS 4.1. Ot np. mam zainstalowane 4GB pamięci RAM w komputerze, podczas gdy mój system widzi na dziś jedynie 2GB. Jaką alternatywę dałby mi MOS? Taką że zamiast 2GB miałbym do dyspozycji jedynie 1.5GB. Mam też kartę Radeon HD 6870, która działa jedynie w trybie 2D. Czy użycie Morphosa zmieniłoby tę niewesołą sytuację? A jakże, po włączeniu komputera widziałbym jedynie czarny ekran monitora, jedyna opcja to wyjęcie karty graficznej, zaklejenie złącz PCI-E taśmą klejącą aby niepotrzebnie nie zbierał się tam kurz (niestety w systemie który „bije technicznie AmigaOS 4.1 z każdej strony” ich nie wykorzystam) i powrót o jakieś siedem generacji wstecz do kart graficznych z rodziny Radeon 9xxx. Naprawdę mógłbym wymieniać tak dalej, ale chyba dla każdego zdrowo myślącego człowieka jest jasne że system tworzony na jakieś przechodzone 10-letnie komputery, które w normalnym świecie przeznacza się do utylizacji nie może być technicznie lepszy od systemu tworzonego dla świeżych konstrukcji. Po prostu komputery takie jak X1000 dzieli cała techniczna epoka od Maców z PPC, w związku z tym zadania stojące przed systemowymi developerami też są z innych epok. W miarę postępującego „okiełznywania” nowego hardware przez Hyperion technologiczna przepaść między tymi systemami będzie tylko rosła, takie są fakty.

Mit trzeci„AmigaOS to podróba linuksa”
Jako główny powód tej tezy stawia się włączenie do systemu bibliotek .SO. Tyle tylko że nikt nie zabronił ani nie zakazał stosowania bibliotek w klasycznym amigowym formacie. Na potrzeby tego tekstu sprawdziłem sobie zawartość obu katalogów na mojej systemowej partycji. Katalog SObjs zawiera 101 plików, katalog libs 117 plików (pomijając podkatalogi). Widać więc wyraźnie że pomimo iż SObjs zostało wprowadzone do systemu już dobre kilka lat temu, stare libsy trzymają się dobrze, nie stanowią jakiegoś marginesu i ciągle są popularne w użyciu. O co więc te zarzuty? Czy to źle że programista ma większy wybór co do rodzaju biblioteki na której ma się opierać jego program? Odchodząc na chwilę od tematu, podobnie absurdalnym zarzutem jest czepianie się środowiska Reaction, gdyż rzekomo tylko MUI ma monopol na „amigowość”. Szkopuł w tym że w przypadku AmigaOS są rozwijane zarówno MUI jak i Reaction, czy więc kłopot bogactwa można uznawać za wadę? Przecież fakt że programista ma większy wybór dotyczący GUI powinien tylko cieszyć.
Biblioteki SO też muszą cieszyć. Po pierwsze ich wpływ na rzekome „zlinuksowienie” systemu jest żaden. Użytkownika nie interesuje wszak do jakich katalogów trafiają biblioteki po kliknięciu na ikonę instalacji. Program ma po prostu dobrze działać, a fakt że w systemie jes parę obiektów SO nie oznacza że nagle na blacie widzimy same pingwiny. Po drugie SO mają istotny wpływ na importowanie czołowego oprogramowania z innych platform, co na ubogiej w software platformie amigowej jest na wagę złota. Tym którzy narzekają na obiekty SO (a nie spotkałem się jeszcze aby wśród nich byli najbardziej zainteresowani, czyli użytkownicy AmigaOS 4.1), można odpowiedzieć jedno, dzięki nim mamy  takie perełki jak Firefox czy Gimp, a liczba plików na amigowym OS4Depot (3084) względem takich serwisów jak  Aros Archives (728) czy MorphOS files (545) mówi sama za siebie.

Na koniec jeszcze raz podkreślam że niniejszy tekst nie był próbą atakowania jakiegokolwiek alternatywnego rozwiązania, chociaż siłą rzeczy czasami byłem zmuszony odnosić się do porównań. Życzę wszystkim użytkownikom niszowych rozwiązań zadowolenia ze swych wyborów oraz powstrzymywania się od atakowania „sąsiedniego podwórka”. Tworzenie negatywnych mitów, nikomu nie służy, poza tym łatwo je obalić za pomocą twardych liczb i faktów, co mam nadzieję mi się udało.

O Mufa